To tyle.
~Rogacz
O
Śnieg spadł już w jesieni, co sprawiło że coraz więcej uczniów myślało o świętach zamiast o nauce.
-James, patrz!-Peter potrząsnął zaspanym kolegą.
-Co chcesz?-Wymamrotał Rogacz. Był oburzony faktem, że go ktoś budzi. Gdyby nie był to Peter dawno ryknął by gniewem.
-Spadł śnieg, ogarniasz? Jest ledwie październik.-Zachwycił się. Peter niesłychanie bardzo lubił zimę. Dzieciaki biły się śnieżkami, panowała ciepła atmosfera w Hogwarcie, paliło się w kominkach i ogólnie było słodko.
-To powód dla którego mnie obudziłeś?-James niecierpliwie spojrzał na przyjaciela. Już myślał, że się pali albo coś gorszego.
-No... tak. Chyba się cieszysz, prawda?-Peter uniósł brwi.-Wyjdziemy na zewnątrz? Proszę!
-Idź z Syriuszem, ja chcę się wyspać.-James zamknął oczy i udawał chrapanie.
-Syriusz i ty i ja i Remus. Jak zwykle, cała nasza czwórka! Jest tak cudownie, że nie możemy tego ominąć!-Peter odrzucił kołdrę Jamesa na podłogę.
-Peter, idioto. Oddawaj mi tą kołdrę. Wiem, że jesteś napalony co do płci męskiej ale bez odwzajemnienia ode mnie.-Warknął James, który usiłował zakryć nagie nogi i tors. Miał na sobie tylko niebieskie spodenki od piżamy sięgające jego kolan.
-Oh nie, nie myślę o tobie w ten sposób!-Peter zakrył oczy dłonią. Byłoby to całkiem miły gest gdyby nie spoglądał na Pottera zza rozsuniętych palców.
-PETER!-James skarcił go natychmiast i westchnął.-Niech ci będzie, tylko daj mi się przygotować. Syriusz i Remus wstali?
-Tak, są już w Pokoju Wspólnym. Mam też tam iść?-Zapytał Peter.
-Miło by było, idź i powiedz im żeby na mnie poczekali.-James włożył na nos okulary i przeczesał palcami ciemne włosy.
Gdy Peter zszedł skocznym krokiem do kolegów oni rozmawiali przyciszonymi głosami.
-O co chodzi?-Zapytał ich z zaciekawieniem.
-O nic, naprawdę nic ciekawego. Temat 'dziewczyny'.-Odpowiedział pośpiesznie Remus.
-Ach, rozumiem.-Glizdogon kiwnął głową.
-James cię nie zabił gdy go budziłeś?-Zdziwił się Syriusz.
-Nie, wręcz był spokojny. Zaraz zejdzie tylko musi się przygotować.-Wyjaśnił Peter.
Jak na rozkaz, James wyszedł z pokoju chłopaków i podszedł do kolegów.
-Jestem głodny, chyba nie wyjdziemy z pustym żołądkiem?-Narzekał James tuż przy wyjściu. Syriuszowi zaburczało w brzuchu na myśl o jedzeniu. Skinął głową, zgadzając się z Jamesem.
-Dawaj mapę huncwotów, pójdziemy do Hogsmeade.-James spojrzał błagalnie na Remusa. Ostatnimi czasami on ją nosił bo był najmniej podejrzany, a nauczyciele prawie by wykryli ich skarb.
-Okej, ale ostrożnie. James, może pójdziesz jeszcze po swoją pelerynę?-Remus podał Syriuszowi mapę, by mieć ją jak najdalej od siebie, jakby miała za sekundę wybuchnąć.
James nie odpowiadając pobiegł do pokoju. Spod łóżka wyciągnął kuferek a z niego wygrzebał Pelerynę Niewidkę. Jego i tylko jego skarb z pokoleń. Czuł się z nią niesamowicie. Wiedział, że jest wiele innych peleryn niewidek, ale od niej czuł jakąś aurę. Wmawiał sobie, że to ta peleryna z bajki o trzech braciach. Oczywiście Remus zawsze mówił, mu że sam siebie oszukuje ale on w to nie wierzył. Zawiesił sobie szatę na ramię i sprintem pognał z powrotem do przyjaciół.
-Mamy wszystko.-Wydyszał. Zanim zarzucił pelerynę ktoś ich zatrzymał.
-Peter? Peter!-Wszyscy zastygli w bezruchu. Po chwili jednak odetchnęli z ulgą bo doszło do nich, że był to głos Conora, puchona którego spotkali gdy Syriusz umawiał się z Liliane.
-Conor, mój drogi...-Peter zrobił kilka kroków do przodu.
-Mówiłeś, że dla mnie się od nich oddalisz. Wiesz co mi zrobili prawda? Huncwoci nie są dla ciebie dobrym towarzystwie, myszko.-Conor pogładził Petera po policzku. Cała trójka gapiła się na tą sytuację z rozdziawionymi ustami.
-Myszko?! Peter, czy on otym wie?-Remus spojrzał na Pettegriew bez zaufania. Stracił wszelkie nadzieje. Jeśli ktoś prócz nich będzie wiedział, że są animagami, chyba ich wywalą ze szkoły.
-O czym wiem, Peter? Znowu coś przede mną ukrywasz? Tak nie może być, tak nie może być między nami.-Conor odsunął się od Petera już chciał się obrócić ale Glizda chwyciła go za rękaw.
-Conor, mówię ci o wszystkim. Ale jest jedna rzecz...-Peter położył kochankowi (?!) dłoń na ramieniu.
-Powiedz. Czy to coś wspólnego z NIMI?-Conor z obawą wskazał na huncwotów.
-Niestety tak.-Peter wzdychnął głęboko.-Mogę mu powiedzieć? Ufam mu bezgranicznie.
-NIE! PETER NAWET SIĘ NIE WAŻ!-Remus pogroził mu placem.
-Muszę, muszę to zrobić byśmy nie mieli przed sobą żadnych tajemnic.-Peter objął szyję Conora.
-Nie, to jest rzecz o której nie możesz...-Syriusz odważył się na zebraniu powagi. Chociaż oglądanie tej homoseksualnej-dziwnej miłości sprawiało, że chciał parsknąć śmiechem.
-Jestem animagiem. Jestem szczurem.-Przerwał mu Peter.
-KIM? Oh, skarbie, nie musisz mówić, że jesteś szczurem. Już ci wybaczyłem. Ważne, że między nami już się polepszyło.-Conor pocałował go w policzek.
Ktoś przechodził za nimi. Remus był tym razem niemal pewny, że to nauczyciel. Odwrócił się z poszanowaniem w stronę przechodnia. Była to jednak Mil. Mieli tego dnia niesamowite szczęście.
Remus spojrzał na nią błagalnie. Ona zerknęła mu przez ramię i zrozumiała. Peter obejmował Conora. Niemal parsknęła śmiechem ale się opanowała.
Mil szła prosto i 'potknęła' się o szatę Conora.
-Conor, weź rób miejsce dziewczynom. I odejdź od niego, jesteście obrzydliwi.-Mil poszła dalej w swoją stronę. Chłopacy stali oniemiali przez cały czas.
Tak gejowsko, skarbie! Ale przynajmniej nie musiał wykonywać pracy ręcznie xD
OdpowiedzUsuńAwww.. Peter & Connor = ♥ Haha! Strasznie gejowska notka xDDDD
OdpowiedzUsuńLubię yaoi więc mi się strasznie podoba *-*
OdpowiedzUsuń