czwartek, 11 października 2012

XI Podróż do Hogwartu

To znów ja, Rogacz. Łapencja coraz rzadziej do was przychodzi bo ma zepsuty komp. To co? Składamy się na nowy? :) Jedno wyświetlenie = 1 galeon :3 Zapraszam do czytania, skarby. Dzięki, że jest was tak dużo!


Dni mijały szybko, zbyt szybko. Mugole za pewne narzekali z powrotu do szkoły ale czarodzieje?
To był dla nich powrót do dawno nie widzianego domu, spotkanie z przyjaciółmi i powrócenie do magii.
Remus wyszukał w tłumie swoich przyjaciół. Widząc przepychających się Syriusza z Remusem przy torach zadał sobie pytanie 'Dlaczego ja w ogóle się z nimi zadaje?'. Nabrał powietrza, czekając na najgorsze i ruszył w ich stronę.
-Hej.-Uśmiechnął się półgębkiem.
Nagle koledzy parsknęli śmiechem. Remus zmarszczył brwi spoglądając na nich pytająco.
-Mil się pytała czy ciebie widzieliśmy.-Peter wyłonił się za pleców Syriusza. Jak zwykle, Remus nie zauważył jego niskiego ciała.
-Mnie?-Lupin zaśmiał się nerwowo. Po co ona miałaby go szukać? Nigdy za dużo ze sobą nie rozmawiali. A jednak coś sprawiało, że na karku pojawiła się kropla zimnego potu.
-Oh, tak, o ciebie.-James poklepał go po plecach.-Remusie, Remusie, są ładniejsze dziewczyny w Hogwarcie.
-Przestań, przecież wiesz, że nie zarywam do dziewczyn...-Lupin chciał dokończyć zdanie jakąś ciętą ripostą ale przerwał mu głośny gwizd lokomotywy. Rodzice pojawili się koło niego i uścisnęli przesadnie mocno. Roztarł ramiona i wsiadł do wagonu by zająć wolne miejsca. Przez okno zobaczył jak matka Syriusza patrzy na niego z góry i zaczyna krzyczeć. James jej przerywa i uśmiecha się mówiąc jakiś żart. Kobieta urywa i odchodzi do drugiego syna, którego przytula do siebie z rozkoszą. Za to rodzice Pottera wciskają do ich rąk jakieś galeony i całują oby dwóch chłopaków w głowę.
Remus wszedł do wolnego przedziału... Wydawał się być wolny ale nagle spod siedzenia wyłoniła się głowa dziewczyny.
-Podobno mnie szukałaś.-Remus westchnął głęboko, obiecując sobie, że znajdzie inny wagon. Nie ma zamiaru całą podróż wsłuchiwać się w kłótnie Pottera i Nadows.
-Oh, tak. Dobrze, że jesteśmy na chwile sami. Pomożesz mi wyjść?-Ledwie co się wyczołgała , trzymając coś w ręce.
Lupin wyciągnął do niej dłoń, na której się podparła i wstała. Dziwną kartkę szybko włożyła do kieszeni.
-Chciałam zapytać tylko...No wiesz...-Znów coś przerwało. Ciągle się to działo, to nie mógł być jego szczęśliwy dzień. Do przedziału weszli zła Lily z próbującym ją pocieszyć Snape'm. Lily sztucznie rozpogodziła się widząc Remusa.
-Widziałaś się już z James'em, że jesteś taka zmarkotniała?-Lupin uśmiechnął się nie pewnie. Wiedział, że jest wśród wrogów a nie był wypadkiem, który zaczynał wszystko od głupich przegadywanek.
Snape spojrzał na niego nie ufnie, mimo, że rozśmieszył na jakiś sposób Lily.
-Czego tu chcesz?-Warknął Severus.
-Szukałem wolnego przedziału i to tyle.-Odpowiedział spokojnie.
-Jeśli tak to stąd wyjdź.-Odburknął znów tłustowłosy.
-Daruj sobie, Sev. Niech zostanie.-Na twarz Mil pokazał się miły uśmiech, uśmiech, którego chyba nikt, nigdy nie widział.
-Nie, nie. Ja pójdę...-Remus nie czekając na odpowiedź wybiegł,szturchając tym samym innych.
Zatrzymał się dopiero kiedy James chwycił go za fraki bluzy.
-Gdzie byłeś?-Potter zdziwił się na widok jego trochę przerażonej miny.
-Szukałem wolnego przedziału i...i...-Lupin opuścił głowę gryząc się w język.
-I co?-Syriusz już zaczął się niecierpliwić.
-Tam była Mil. Była radosna na mój widok. Chyba udawała, pewnie coś ode mnie chcieli, to tyle.-Remus wymusił obojętny uśmiech.
-To po co ten stres?Postoimy na korytarzu.-James oczywiście w głębi serca chciał iść do tego przedziału i dowiedzieć się co sprawiło, że zastali Lupina tak wystraszonego.-Tylko pójdę do... toalety, tak do toalety.
James pognał w stronę przeciwną do pociągowej łazienki ale chłopacy nie zwrócili na to większej uwagi.
Otworzył gwałtownie drzwi i prawie nie buchnął szczęściem kiedy zobaczył, że Lily patrzy przez okno, daleko od Seva.
-Hej, James.-Wymamrotała. Skąd ona to wiedziała? Nawet na niego nie spojrzała.
-No cześć.-Mrugnął do Snape'a, który jakimś cudem się nie poirytował.
Potter padł na siedzenie koło Lily.
-O co chodziło, Mil? Chodzi mi o tą sprawę z Remusem.-James zacmokał zaciekawiony, widząc jak Mil pochłania rumieniec.
-O nic, nie twoja sprawa.-Żachnęła się.
-Ale mojego najlepszego kumpla.-Potter spróbował opanować ton głosu, wiedząc, że nie sprowadzi to do kłótni.
-TO.NIE.TWOJA.SPRAWA.-Mil wstała, patrząc na niego surowym wzrokiem z góry.
-Zapytam więc Remusa.-James zwilżył usta. A już chciał dociec prawdy.
-On też nie wie. I nikt oprócz mnie tego nie wie.-Dziewczyna zacisnęła pięści.-A teraz wyjdź.
-Idziesz ze mną, Lily?-James uśmiechnął się do niej szeroko. Obróciła się do niego.
'O mój Boże, jaka ona piękna' zadumał się w myśli Potter. Obiegł wzrokiem jej ogniste fale włosów, opadające na jej ramię i spojrzał w sam środek lśniących, zielonych oczu. Dzisiaj wyglądała jeszcze lepiej niż zwykle, zwłaszcza, że słońce oświetlało jej delikatną twarz.
Jej odpowiedź była jeszcze większą dawką szczęścia.
-Jasne.-Prawie zauważył uśmiech w kącikach jej ust.
Nikt nigdy nie zrozumie kobiet. Raz czują to, raz to. Ale są za to takie śliczne!