środa, 30 stycznia 2013

XXVII Zaproszenie

Myślę, że notka się spodoba. ;) Dziękuję za betę side_of_sky. ;) Notka troszkę romantyczna, to do mnie niepodobne. :D Pozdrawiam ~Łapa ;*

Nadeszły Walentynki. Mil nie lubiła tego dnia. Wydawał się jej zbędny. Dziewczyna nie była romantyczką. Gryfonka postanowiła pójść do Hogsmeade, jako że weekend właśnie się zaczął. Pewnie będzie tam pełno zakochanych par, ale nie przeszkadzało jej to. Nie lubiła samego dnia, a nie zakochanych par.
Wstała, ubrała się i zeszła na śniadanie. Tam czekali na nią już Huncwoci wraz z jej siostrą i przyjaciółkami.
- Mil, Mil, Mil! Zgadnij, kto będzie dzisiaj w Hogsmeade! - Monica podskakiwała na swoim miejscu z radości.
- Pewnie Michael. Albo Anthony. Ewentualnie Gregory. Lub Jakob. - odpowiedziała lekko znudzona.
- Michael i Anthony! Rozumiesz to?! Oni przyjadą do nas!
- Uspokój się, dziewczyno. To nie koniec świata...
- Kim oni są? - wtrącił Syriusz.
- Moimi braćmi. - odpowiedziała Monica.
- Naszymi braćmi, naszymi. To nie tylko twoje rodzeństwo, Monica.
- No dobra, dobra.
- A ile mają lat?
- Michael i Anthony mają 25. Pierwszy mieszka w Londynie i pracuje w Ministerstwie Magii, a drugi niedawno otworzył małą kawiarnię w Hogsmeade. Właściwie to w tym samym budynku, tylko wyżej, ma mieszkanie. Fajnie, bo chociaż blisko do pracy. Są bliźniakami. Gregory ma 23 i mieszka we Francji, a Jakob 17. Teraz jest na ostatnim roku. No potem jestem ja, a najmłodsza jest Monica. - wyliczyła Mil.
- To ile wasza mama ma lat? Wygląda na jakieś 36. - spytał James.
- Ha! To akurat jest jej tajemnica, której nie zamierzamy wyjawiać. - zakończyła rozmowę z uśmiechem.
Śniadanie skończyło się i dziewczyna wyszła przed Wielką Salę. Zamierzała tam poczekać na resztę. Po chwili z sali wyszli Lily i James, Remus z Angelą oraz Alexis z Tobiaszem.
- Do zobaczenia w Hogsmeade. - mówiła do wszystkich z uśmiechem.
- Mil. - usłyszała głos za sobą. Odwróciła się i zobaczyła Syriusza.
- Tak? - odpowiedziała.
- PoszłabyśzemnądoHogsmeade? - zapytał na jednym wydechu.
- Słucham? - była wyraźnie rozbawiona - Można wolniej?
- Pytam cię... Czy poszłabyś ze mną do Hogsmeade?
- Jasne. - odpowiedziała z uśmiechem - O ile nie będzie ci przeszkadzać spotkanie z moimi braćmi.
- Nie, oczywiście, że nie.
- To chodźmy.
- A Monica nie idzie?
- Nie, Dumbledore nie dał jej pozwolenia. Dlatego potem Michael i Anthony przyjdą tutaj.
- Aha. Dobra, idziemy.
Wyszli poza bramy Hogwartu.
- Gdzie masz się spotkać z braćmi? - spytał.
- W kawiarni Anthony'ego. Mówiłam już, że ma małą kawiarnię. Byłam tam raz, ale akurat nie było brata. Całkiem ładne miejsce. - uśmiechnęła się lekko.
- Wierzę ci na słowo. - zaśmiał się.
Po drodze zaczął padać śnieg. Chwilę potem byli na miejscu. Syriusz przepuścił dziewczynę w drzwiach.
- No proszę, proszę. Jak ty urosłaś! Moja mała siostrzyczka! - ledwo zdążyła wejść, a Michael gniótł ją w swoim misiowatym uścisku.
- Ciebie też miło... widzieć. Byłabym wdzięczna... gdybyś przestał mi gnieść płuca i w ogóle - wydusiła dziewczyna.
Mężczyzna postawił ją na ziemi.
- Michael, Anthony, to jest Syriusz, mój przyjaciel z klasy. Syriusz, to są moi bracia. - przedstawiła ich.
- Taa... jasne, przyjaciel. My to już znam tych twoich "przyjaciół". - bliźniacy pukali się nawzajem łokciami.
- Jesteście niepoprawni. - stwierdziła dziewczyna, zdejmując szalik i czapkę. Płaszcz odebrał od niej Syriusz. - Dzięki!
- Siadajcie. - Anthony pokazał im stolik w głębi lokalu - Dla ciebie gorąca czekolada z bitą śmietaną, co nie, Mil?
- Trafiłeś. - odpowiedziała dziewczyna.
- A dla ciebie? - zwrócił się do Syriusza.
- Hmm... Poproszę grzane piwo kremowe.
- Już się robi.
- Ej, a ja? - krzyknął oburzony Michael.
- Wiadomo, że ty weźmiesz kawę, więc jaki sens jest pytać?
- Pff... Dla zasady!
- Zasady to tylko w chemii - zaśmiał się Anthony.
- Co?!
- Chemia. Taki przedmiot w szkole mugoli. Tam mieszasz na przykład kwas z zasadą.
- Coś takiego jak nasze eliksiry? - Michael podrapał się po głowie.
- No powiedzmy - Anthony odszedł spełnić zamówienia.
- Oni tak zawsze? - szepnął Syriusz do Mil.
- Mhm. Zawsze sobie tak żartują. Czasem nawet bardziej.
- To ty fajnie masz w domu.
- Wiem. Michael, jak tam ci się układa z Anną? - spytała głośno.
- A daj spokój. Ona była pusta. I to strasznie. Leciała tylko na moje nazwisko i kasę.
- Mówiłam ci to od początku, ale mnie słuchać jak zwykle nie chciałeś.
Później rozmawiali już o szkole. Mil opowiadała Syriuszowi o Szkole Magii we Francji. On z kolei mówił o tradycjach Blacków. Potem Gryfoni pożegnali się z bliźniakami i poszli w swoją stronę. Powoli robiło się ciemno, więc postanowili wrócić do zamku.
- Dziękuję, Mil, że się zgodziłaś ze mną pójść. - zaczął Syriusz.
- Nie ma sprawy. To dla mnie przyjemność. - uśmiechnęła się.
Szli przez chwilę w milczeniu.
- Wiesz, Mil. Ja chciałem cię przeprosić.
- Za co?
- No, w ogóle w ostatnim czasie zachowywałem się dziwnie. Liliane coś ze mną zrobiła. Chciałem pójść na to spotkanie z tobą, ale coś mi nie pozwoliło.
- Ah... Nie ma sprawy. Liliane jest podła i tyle. Nie potrafi zrozumieć, że ja nie chcę już być taka jak ona. Skończyłam z tym. Francja została za mną i tyle.
- To ty...
- Nie, oczywiście, że nie spałam z każdym napotkany chłopakiem. Ale Liliane wyznawała zasadę RZR - Rozkochaj, Zdobądź, Rzuć. I cóż... Trudno ukryć, przez pewien czas to było moim mottem. Ale teraz wszystko gruntownie się zmieniło.
- Jak to?
- Dużo się stało. Przeprowadziłam się do Anglii i w ogóle.
Weszli do zamku, a potem do PW.
- Idziesz do dormitorium? - spytał Syriusz.
- Tak, a co?
- Ja też idę. Chodź - przepuścił ją w drzwiach.
Doszli do niewielkiej klatki z napisem KLASA 5. Mil uśmiechnęła się.
- Miło spędziłam czas. Dziękuję.
Wspięła się na palce i delikatnie musnęła jego wargi.
 - Do zobaczenia, Syriusz. - pchnęła drzwi z napisem DZIEWCZYNY i po chwili już jej nie było.
Biedny Syriusz stał tam jeszcze dobre 10 minut, trzymając rękę przy ustach i patrząc w drzwi.

niedziela, 20 stycznia 2013

XXVI Konsekwencje i zdrada

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Mam trochę problemów i w ogóle. Moi znajomi (szkolni) nie rozumieją, że ja mam własne życie, i że tak na prawdę nie jestem chodzącą Wikipedią. ;D No cóż, ja się uczyłam, kiedy oni leżeli na ławkach i nic nie robili. ;) Rogacz ostatnio czasu nie ma, więc chyba się nie obrazi, jak będę pisać sama. :D Notkę tę dedykuję Luśce (pisz 2. rozdział!), Lunatykowi (zajefajnego ma bloga o siatkówce!), Magdzie, Akemi (najlepszej Ślizgonce!) no i Rudej, mojej niedoszłej becie, której zapominam wysyłać notki do betowania. ;) Wybacz, Ruda! No, w sumie dzięki, że to czytacie. :D Pozdrówka! ~~Łapa

Rodzice Mil, Liliane i Wiktora zostali wezwani w trybie natychmiastowym. Już w następnym dniu czarodzieje pojawili się w zamku. Gryfonka, Puchonka oraz Ślizgon zjawili się punktualnie o 18 w gabinecie dyrektora. Tam już czekali na nich rodzice. Mil stanęła przy swojej matce i spojrzała po twarzach zgromadzonych. Pan i Pani Eluard stali z niepewnymi minami, rodzice Wiktora byli wściekli. "Tylko ojca tutaj brakuje" - pomyślała z goryczą dziewczyna.
- Witam wszystkich. Jak wiemy, zgromadziliśmy się tutaj w niezbyt miłych okolicznościach - zaczął Dumbledore - Panno Nadows, proszę nam powiedzieć co się wydarzyło wczoraj rano.
- Zaraz po śniadaniu profesor Slughorn miał dodatkowe zajęcia z eliksirów. Postanowiłam na nie pójść, spróbować uwarzyć eliksir. Po kilku minutach do sali weszli Liliane i Wiktor. Przez chwilę było spokojnie, ale po chwili Wiktor wrzucił do mojego eliksiru łyżeczkę sproszkowanego rogu jednorożca, co spowodowało wybuch. Fragment kociołka utknął mi w policzku. Potem zemdlałam - opowiedziała dziewczyna.
- Panno Eluard, Panie Cross. Czy wersja Panny Nadows się zgadza z prawdą? - Dumbledore zwrócił się do dwójki uczniów, którzy niechętnie kiwnęli głowami - Dobrze. Teraz powiedzcie mi, czemu to zrobiliście? Przez zazdrość? Nienawiść? Założyliście się z kimś? A może ktoś wam kazał?
Głos Dumbledore'a był smutny, jednak słychać było w nim stalową nutę.
- Ktoś nam kazał - powiedział niepewnie Wiktor.
- Kto? I zanim mi powiecie, że nie możecie tego zdradzić, muszę was ostrzec, że to może wam pomóc. Możecie dostać mniejszą karę.
- Kazali nam... Kazali... Śmierciożercy - odpowiedział ze zbolałą miną chłopak.
Po pokoju przeszedł okrzyk zdumienia. Dumbledore pokiwał głową.
- Tak myślałem. No cóż... Nie mogę was wyrzucić ani odesłać z powrotem do Francji, bo to niezgodne z regulaminem. Jednak zostajecie zawieszeni w prawach ucznia na 2 miesiące. Od waszych domów odejmuję po 100 punktów. Macie również szlaban z panem Filchem. Przez tydzień - przez chwilę panowała cisza - Muszę powiedzieć, bardzo się na was zawiodłem. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Pani Nadows, Państwo Cross oraz Państwo Eluard, proszę zostać.
Trójka uczniów wyszła z gabinetu. Nie rozmawiali, nie spojrzeli na siebie nawet. Pierwsza odeszła Mil, skręcając w stronę Wieży Gryffindoru. Zanim tam dotarła, usłyszała zza rogu głos Remusa i Angeliki Higgins. Dziewczynę ledwo kojarzyła, była Krukonką. Miała jednak specyficzny głos i po tym Mil ją poznała.
- Remus. Kiedy powiesz tej Nadows, że jesteś ze mną, noo? Już zaczynam się niecierpliwić.
- Angel... Wiesz, że to może być trudne. Nie jestem do końca pewny jak zareaguje.
- Wiem... - głos dziewczyny był zawiedziony - Ale pospiesz się...
- No to Ci to ułatwię, Lupin - powiedziała cicho po francusku dziewczyna - Głowa do góry, pierś do przodu, Nadows!
Odetchnęła głęboko i wyszła zza rogu.
- O! Remus. Szukałam cię. Mam ci coś do powiedzenia - dziewczyna wydawała się kompletnie nie zauważać Krukonki przytulającej się do chłopaka.
- Tak, Mil? - spytał lekko przestraszony Remus.
- Myślę, że posiadanie dwóch dziewczyn nie jest dobrym sposobem na życie. Nie sądzę, że nasz związek ma jakąkolwiek przyszłość. Zgodzisz się ze mną?
Dziewczyna mówiła chłodnym, pewnym siebie głosem.
- Uhm... Tak... Myślę, że masz rację.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
Mil szybkim krokiem pokonała krótki dystans do pokoju wspólnego. Weszła do swojego dormitorium. Było puste. Wszystkie dziewczyny oprócz niej były w domach. Siedziały z rodziną, śmiały się, jadły i rozmawiały. A ona? Spędzała Święta w zamku. Nie chciała wracać do Francji z powodu ojca. A może powinna tam pojechać razem z Monicą? Zobaczyłaby Michaela i Anthony'ego, i Gregory'ego, i Jakoba - swoich braci. Tęskniła za nimi, ale nie potrafiła zdobyć się na spędzenie kilku tygodni z ojcem. Mil mrugnęła kilka razy, kiedy zdała sobie sprawę, że w oczach ma łzy. Nadal stała w wejściu do dormitorium. Pokój był ładny i przestronny. Ściany były koloru błękitu, przyjemnego dla oka. Przy każdym łóżku stała szafa. Na wprost od drzwi wejściowych były 4 łazienki. Na drzwiach od toalet były przyczepione tabliczki z imieniem dziewczyny, do której należała. Pokój dzieliła go z Lily, Alexis i Ashley. Tej ostatniej dziewczyna zbytnio nie lubiła.
Dziewczyna przeszła przez pokój i rzuciła się na łóżko. Zdjęła buty i w ubraniu weszła pod kołdrę. Sięgnęła po różdżkę i nastawiła budzik. Po chwili spała.

***

Remus wszedł do PW. Wypatrzył Syriusza i usiadł obok niego.
- Stary, co się stało? - spytał zmartwiony przyjaciel.
- Daj spokój, Syriusz. Mil nakryła mnie z Angelą.
- Co?! Mówiłem ci, żebyś od razu jej powiedział. Jak zareagowała?
- Nie wiem czy to było normalne czy nie. Wyszła zza rogu i ze śmiertelnie poważną miną stwierdziła, że nasz związek nie ma sensu.
- No to... chyba dobrze? Wiesz, w sumie zawsze mogła rzucić się na ciebie z pazurami, transmutować cię w żabę i wiele innych. Nie wiadomo co ona tam umie.
- W sumie tak. A tak w ogóle to gdzie ona jest?
- Poszła do dormitorium.
Siedzieli jeszcze długo. Rozmawiali, grali w szachy. Po chwili zeszła do PW zaspana Mil.
- Kolacja już była, czy nie? Umieram z głodu - usiadła obok nich, próbując się dobudzić.
- Już była - odpowiedział Syriusz.
- Cholera jasna.
- Mogłabyś mówić po angielsku? My po francusku nic nie rozumiemy... - stwierdził Remus.
- Hmm...? Co? A! Tak, jasne. Przepraszam. Z przyzwyczajenia już gadam po francusku zaraz po obudzeniu. Konam z głodu.
- Przynieść ci coś z kuchni? - zaproponował Remus.
- Jak ci się chce - kiedy zobaczyła, że chłopak wstaje uśmiechnęła się - Dzięki, wielkie!
Po kilku minutach, które dla Mil były wiecznością, Remus wrócił z jedzeniem i sokiem dyniowym.
- McGonagall mnie złapała, ale kiedy się dowiedziała, że tobie niosę jedzenie, odjęła mi tylko 10 punktów i puściła wolno.
- Czuję się zaszczycona, dzięki.
Dziewczyna jadła dość spokojnie, jak na taki głód. W PW panowała niezwykła cisza.
- Mil... - zaczął Remus - Jesteś na mnie zła?
- Nie, Rem. Stało się nieuniknione. I tak bym w końcu się dowiedziała, nie? - dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
Nagle do Wieży wpadła Monica, Alexis i Lily.
- Wróciłyśmy szybciej! Tęskniłyśmy za tobą! - krzyknęły od progu dziewczyny.
- Na Morganę, ciszej! Głowa mi pęka! - warknęła Mil.
Monica wspięła się na kolana siostry i podkradła jej kanapkę. Reszta przerwy świątecznej minęła Mil bardzo szybko. Stało się to za sprawą przyjaciółek, które ciągle namawiały ją na bitwy śnieżne i inne tego typu ekscesy.