niedziela, 3 czerwca 2012

III Przygotowania

Przepraszam za tak długą przerwę. Ostatnio nie miałam Wena, urwał mi się kontakt z Rogaczem... ;/ Ten rozdział powstał w 5 minut dzięki mojej wybujałej wyobraźni. Dosłownie. :D Mój czarodziejski zegar wskazuje 23:59. Chyba się popsuł. Słowo daję, jeszcze przed chwilą była 21:44. ;o ~Łapa ;D


- Nie o to chodzi.
- Tylko?
- Wyjec. Jutro. Od matki.
- A jak go nie otworzysz to co? - James wzdrygnął się gdy usłyszał następującą odpowiedź:
- Zacznie się palić, a potem krzyczy jeszcze głośniej
- Przynajmniej będziesz miał to za sobą. Z resztą, jeśli się tobą nie zajmuje po co miała by wysyłać tego wyjca?
- Bo trafiłem do Gryffindoru? "To wstyd i hańba!"
- To szczęście i duma! - oburzył się natychmiast Remus, chociaż wiedział, że nie były to słowa Syriusza.
- Wiem... ale matka twierdzi, że w Jedyny i Prawdziwy dom to Slytherin.
Peter wytrzeszczył oczy i znów zaczął jąkać pod nosem jakieś słowa.
- Jutro to będzie jutro, nic na to nie pomożemy. Ja na razie przejmuję się tym, że chce mi się okropnie spać, a jeszcze mamy łazić po korytarzach nocą
- ziewnął James.
- Może dzisiaj odpuścimy? - wtrącił Lupin.
James i Syriusz od razu się zirytowali.
- Może ta okazja się nigdy więcej nie nadarzy. A ty idziesz z nami! - Rozkazał Rogacz.
Słysząc jak prefekt krzyczy wyraźnie "Goblinowy miecz" i opiekunka ich przyśpiesza, przeskoczyli przez dziurę w obrazie i znaleźli się w pokoju wspólnym. Potem weszli do swojego dormitorium. Od razu rozpoznali swoje kufry.
James padł luźno na łóżko, które stało przy kufrze. Teraz paczka jego rzeczy leżała koło niego, a on w niej zawzięcie szperał jako, że nie miał nic innego do roboty. Reszta oglądała pokój. Było to okrągłe pomieszczenie z czterema lóżkami dopasowanymi do ścian. Zaraz przy łóżku Petera znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki.
- Co powiecie na to żebyśmy teraz się przespali i później obudzili? - zaproponował James, ponieważ ciepło łóżka dało mu do zrozumienia, że jest zmęczony.
- Czemu nie? – spytał Peter, wchodząc do łóżka. Syriusz i Lupin też na to przystali.
Po kilku godzinach snu, Potter poczuł, że ktoś nad nim stoi.
- Wstawaj, James! – krzyczał mu Peter do ucha.
- Spadaj, śpię.
- Mieliście iść na przechadzkę!
James w momencie się rozbudził.
- No tak! – powiedział, waląc się otwartą w czoło.
Syriusz obudził się, kiedy James coś wykrzyknął.
- Cośktośmówił? – stwierdził zaspanym głosem.
- Wstawaj, Łapa.
- Ale o co chodzi?
- Idziemy się przejść.
Syriusz natychmiast się obudził.
- Trzeba było tak od razu, a nie!
Syriusz chciał coś na siebie założyć, kiedy stwierdził, że jest w pełni ubrany.
- Lupinku, idziesz z naaami? – spytał przymilnym głosem James
- Ani mi się śni – odpowiedział Lunatyk.
- Obiecałeś! – krzyknął Syriusz.
- Nie i koniec! – odparował Remus.
- Nie to nie. My zmuszać cię nie będziemy – wtrącił James.
- Ty, stary! To niezły pomysł – Syriusz wziął do ręki różdżkę. Wycelował nią w Lupina – Levicorpus!
Remus niespodziewanie zawisł pod sufitem, jakby ktoś trzymał go za kostkę.
- Pójdziesz z nami, czy nie? – spytał James
- Pójdę.
- Obiecaj! – zażądał Syriusz.
- Wiele oczekujesz – mruknął Lupin do siebie – Dobra, dobra, pójdę tylko mnie ściągnij.
- Yyy… Przeciwzaklęcie wyleciało mi z głowy – Syriusz spojrzał na szafę.
- Bo go wcale nie znałeś, matole. Liberacorpus. A teraz mnie ściągnij.
Syriusz wymruczał przeciwzaklęcie i Lupin upadł na łóżko.
- No to co chłopaki! Idziemy! – wykrzyknął Peter.
Pozostała trójka spojrzała na niego. Chłopak zrobił się czerwony.
- Tak, tak, chodźmy – powiedział James, zakładając na nich pelerynę-niewidkę.