niedziela, 2 grudnia 2012

XIV Dzień uczuć

Siemanko, siemanko. Ja raczej nie mam żadnej ciekawej przemowy. Ogólnie powinnam się uczyć i posprzątać dom ale... BLOG JEST WAŻNIEJSZY ! A i zauważyliście, że odchodzimy dość od kanonu? Chyba nas rozumiecie, wena mówi nam żebyśmy nie patrzyły na opowieść Rowlingownej i wymyślały co nieco same. A i żebyście nie mieli pytań : gwiazdki  ( *, **, ***** itd. ) to po prostu słowa w innym języku, słowa nie zrozumiałe, których wytłumaczenia są na dole.
No i to tyle.

~Love u ROGACZ

Gdy odbył się przydział pierwszaków,uczniowie mieli już pełne żołądki a nauczyciele zauważyli, że większość z nich zieleni się gdy spogląda na wyborne potrawy, rozkazali prefektom zaprowadzić dzieciaki do dormitoriów.
Lily i James skinęli do siebie głową i ruszyli ramię w ramię po schodach, pilnując by żaden czarodziej się gdzieś nie zapodział.
Severus, który zmierzał w przeciwną stronę od nich, przebiegł ich spojrzeniem. Rozmawiali ze sobą swobodnie, tak jak nigdy. Jak mógł pozwolić żeby to się stało? Przełknął ślinę i pogodził się z losem, obiecując sobie, że będzie jeszcze o to walczył.
Syriusz ukradkiem podbiegł do pary prefektów. Nie chciał im zbytnio przeszkadzać, bo wiedział, przez jak długie lata James starał się by stać się przyjacielem Lily. Ale musiał się o coś zapytać.
-Cześć, sorry, że was tak nachodzę...-Wyszczerzył do nich zęby.
-Nie ma sprawy. Co chcesz?-Lily nieco się zarumieniła. Ciekawe o czym rozmawiali, jeśli taka była jej reakcja?
-No zapytać się o te dziewczyny z wymiany. Dobre sztuki, co nie James?-Oczy Blacka błysnęły. Lily przewróciła oczyma.
-No...eee...-James popatrzył się na Lily, zastanawiając się co powiedzieć. Chyba postanowił być niepoprawnym romantykiem.-Z porównaniem do Lily? Tak? Są zerem.
-Przestań!-Lily dała mu  kuksańca. On uśmiechnął się do niej półgębkiem.
-Wracając do tematu...-Syriusz próbował zwrócić ponownie na siebie uwagę.
-Dlaczego miałbym nie mówić prawdy?-James objął ją ramieniem. Ona lekko się odsunęła, mówiąc tym samym, że nie ma ochoty na bliższe kontakty.
-Oh, nie mówię o tym, ale mógłbyś sobie darować takie flirtowanie!
-Nie ma sprawy, dla ciebie wszystko.
-James!
-Tak?
Syriusz spojrzał wymownie na sufit. Odwrócił się na pięcie i już miał ruszyć do Remusa po radę ale zauważył go z Mil. Trzymał ją za jedną dłoń a ona twardo patrzyła mu w oczy.
-No wiesz, mógłbym to naprawić.-Remus uśmiechał się do niej zachęcająco.
-Daj spokój, powiedziałeś już, że nie masz ochoty na kolegowanie się ze mną.-Odburknęła.
Syriusz westchnął głęboko. Nienawidził takich romansów. Cała ta szkoła wyglądała jak jeden, głupi film romantyczny. Postanowił iść więc do Petera, który jako jedyny nie mieszał się w takie sprawy.
-Hej, glizda.-Mruknął do niego.
-Cześć.-Niski chłopak przepadł przez sznurówkę.
-Ładne są te dziewczyny z wymiany, co nie?-Zaczął od nowa.
-Co? Nie...To znaczy tak. No niezbyt, ale są ładne. Rozumiesz mnie prawda? -Wybełkotał Peter. Syriusz patrzył na niego znad zmarszczonych brwi, próbując wyczytać o co mu chodzi.
-Eee... Właściwie to... Tak, rozumiem! W każdym razie ta Liliane...WOW.-Syriusz oparł się o ramię kolegi.
-Jest chyba w Huflepafie.
-W czym? Nie czasami w Hufflepuffie? 
-No właśnie. Jest tam i nie będziesz się z nią często spotykał.
-Skąd taka myśl? A po co są przerwy? 
-No, żeby się przygotować do lekcji.
-Mówisz jak Remus.-Syriusz podniósł głowę do góry.-O, już jesteśmy. 
James stanął przed obrazem Grubej Damy. 
-Ee... To nowe hasło jest trochę nie przyzwoite, nie uważasz?-Zagadała spokojnie Lily.
-Co z tego? Ja ustalam hasła.-Powiedziała kobieta z ramy.-Powiedz hasło to cię wpuszczę.
-Gryffindor Rządzi.-Mruknęła rudowłosa.
-Dobrze!-Portret odsunął się i ukazał dormitorium. Takie przyjemne i ciepłe. Czerwone flagi z lwem wisiały w każdym kącie. W kominku płonął kolorowy ogień, za pewne ktoś go zaczarował. Na stoliku były ułożone talie kart, księgi i ciasteczka. Dla każdego coś dobrego!
Syriusz pociągnął Jamesa w tłum. 
-Chyba już zdążyliście się sobą nacieszyć? Teraz ja, mój drogi. Idziemy do Liliany i umawiamy mnie z nią na randkę.-Szepnął Syriusz.
-Co? Jak przebrniemy do Puchonów?-James padł luźno na fotel koło kominka. 
-No...E...O tym nie pomyślałem.-Westchnął Black.
-A widzisz? Plan zawsze się ma na początku, stary.-James poklepał go po plecach.
-Ty też zawsze go masz.-Mruknął z ironią Syriusz.
-No dobra. Idziemy pod dormitorium i może kogoś spotkamy kto mógłby ją zawołać.-James leniwie wstał z krzesła.
Wymówili hasło i nie zwracając na siebie uwagi powędrowali w stronę Hufflepuffu. Za sobą usłyszeli kroki.
-Gdzie idziecie?-To był Remus, więc nie było się czym przejmować. Znowu chciał im w czymś przeszkodzić, w jakiś niecnych czynach.
-Do Liliany. A co?-Zagadnął Syriusz. Poczekali aż Remus do nich przy truchta i kontynuowali wyprawę.
-A nic... Tylko, że Mil mi mówiła, że to jest "chienne".-Remus wzdrygnął się sam na wypowiedziawszy to słowo.
-To znaczy?-James uniósł brwi.
-Prostytutka.-Wyjaśnił szybko.
-Oh, pewnie jej po prostu nie lubi.-Syriusz się zaczerwienił, bo w pewnym sensie uwierzył Remusowi.
Tuż przed nimi przeszli dwaj puchoni.
-HEJ! CONOR, MARCUS!-Zawołał na nich Syriusz.
-Hę?-Conor, czyli wysoki blondyn o dziecięcej twarzy,obejrzał się za siebie. Kiedy zobaczył huncwotów nieco się speszył, albo zdenerwował. Było parę(naście) żartów, które mu zrobili. Od tamtych czasów chodził wszędzie z wyrostkiem Marcusem. 
-Możecie zawołać tą swoją Lilianę? Chcemy z nią pogadać.-Remus uśmiechnął się do niego błagalnie. Wszyscy wysunęli dłonie by pokazać, że nic nie grozi Conorowi.
-T-tak. Raczej tak.-Conor zmusił się do biegu. Marcus został mierząc trójkę chłopaków wzrokiem. Był nieco zdziwiony, że nic mu jeszcze nie zrobili. Mieliby przewagę, bo byli w liczniejszej grupie niż on sam. 
Po chwili Conor wrócił, ciągnąc za sobą piękną blondynkę. Zatrzepotała swoimi długimi rzęsami i spojrzała znacząco na Syriusza. On też był przystojny, tyle że nieco nieogarnięty i niechlujny. Ale najwyraźniej blondynka nie zwracała na to uwagi. Uwolniła się z ucisku Conora i podeszła do trójki przyjaciół.
-A więc?-Dziewczyna wyciągnęła dłoń ku twarzy Blacka i musnęła palcami jego włosy.
-Cześć.-Zdołał wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa. 
-Salut*. Przejdźmy do wątku.Ce que vous voulez**?-Uśmiechnęła się do nich seksownie. Nawet Remusowi szybciej zabiło serce. 
-EE...-Syriusz spojrzał na Remusa, czekając na wyjaśnienia. Ale ten chyba nie znał francuskiego.
-Kolejna banda idiotów. Zapytałam was czego chcecie.-Liliane podniosła nieco głos.
-No więc bardzo się nam podobasz.-Syriusz uśmiechnął się do niej. Ona zamrugała z irytacją.
-Raczej TOBIE.-Poprawił go Remus.
-W każdym bądź razie, chciałem się zapytać czy byś się ze mną umówiła.-Syriusz przygryzł wargę. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
-Mam wolny termin samedi à 22***... To znaczy...Sobota...w sobotę o 22.-Zwilżyła usta językiem.
-Dobra. To do zobaczenia, bébé****. -Syriusz ścisnął jej delikatną dłoń, i mruknął 'Lumos' by oświecić sobie drogę powrotną do dormitorium. 

W Gryffindorze,w pokoju głównym, była tylko jedna osoba. 
-Zaraz do was pójdę.-Powiedział James, widząc że jego przyjaciele czekali na niego na schodach. Oni kiwnęli głową i ruszyli do pokoju chłopców.
-Na co czekasz?-Mruknął. Gdyby panowała całkowita ciemność nie zauważyłby tej drobnej postaci. Ale na szczęście nie siedziała daleko od kominka, w którym wciąż zażyły się węgielki.
-Na nic. Siedzę sobie po prostu, bo nie chce mi się spać.-Wyjaśniła wymijająco. 
-Lily, możesz mi powiedzieć.-James usiadł na ziemi, przed rudowłosą.
-Na prawdę nic.-Wysiliła się na uśmiech. 
Przez chwile siedzieli w ciszy. Wsłuchując się w odgłosy nocy.
-Zmieniłeś się, James.-Dziewczyna przerwała ciszę. Podniósł na nią swoje niebieskie oczy. 
-Nie sądzę...Ale jeśli tak uważasz.-Zaplątał swoje palce z jej. 
-Zobaczymy się jutro.-Lily podniosła się z podłogi i otrzepała szatę.
-Ekhem,ekhem.-James chrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę.-Lily?
-Tak?-Dziewczyna spojrzała na niego przez ramię. Czuła się skrępowanie sam na sam z nim i to jeszcze w nocy.
-Spotkamy się w sobotę? To znaczy sami, tak jak teraz.-Zapytał nieśmiało.
-To znaczy...-Chciała powiedzieć randka, ale stwierdziła  że to tylko pobudzi Jamesa.-Raczej nie widzę żadnych przeszkód. Dobranoc, James.
-Dobranoc.
Obydwaj poszli do swoich pokojów. Kiedy James przebrał się w piżamę i zanurzył w kołdrze, jego przyjaciele przykucnęli przy jego łóżku.
-I co?-Syriusz zgarnął z czoła kosmyk włosów.
-No nic. Mistrz podrywów zawsze wygrywa.-Odpowiedział i zamknął oczy by odespać ten cały dzień.

*Salut - cześć (fr.)
**ce que vous voulez - co chcesz/chcecie (fr.)
***samedi à 22 - w sobootę o 22:00
****bébé - w tym znaczeniu skarbie/kochanie. Ogólnie jest to też niemowle, ale raczej takich zwrotów nie używa się do seksownych dziewczyn.



6 komentarzy:

  1. Hahaha, mistrz podrywów :) Jebłam XD Ale ogólnie notka genialna i wgl ^^ Btw. trochę mnie wkurza, że przy każdym francuskim zwrocie muszę zjeżdżać na sam dół, a później odszukiwać zgubiony wątek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Na początek nie damy, bo wszystko się wyjawi, nawiasy wyglądają nieestetycznie. Najlepsze rozwiązanie - dół. ;] ~Łapa

      Usuń
  2. Jedna uwaga: nie 'obydwaj', tylko 'oboje'. A cała reszta jest świetna! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha rozwaliłyście mnie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. macie super bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. Chciałam tylko zwrócić uwagę, że James miał orzechowe oczy, a nie niebieskie. Jako tako to super.

    OdpowiedzUsuń