poniedziałek, 30 czerwca 2014

XXXVI Uczta i powrót

Troszkę mnie nie było. Egzaminy, nauka, obowiązki troszku mnie przygniotły i nie dawałam sobie rady. Ale teraz jestem na prostej i powracam z mnóstwem pomysłów! Całuję was mocno, wasza ~Łapa.

Nadszedł wyczekiwany koniec roku. No, może nie dla wszystkich upragniony. Niektórzy nie chcieli wracać do domu, do miejsca, gdzie spędzą kolejne dwa miesiące. Do takich zaliczali się Syriusz oraz Mil. Wydawałoby się, że to teraz jedyne, co ich łączy. Po całej sytuacji z Severusem nie odzywali się do siebie. Jeśli jakiekolwiek uczucia ich łączyły - miłość, przywiązanie, przyjaźń - teraz nie było niczego. Nie odzywali się do siebie.
To samo działo się z Lily i Jamesem. Może z jedną różnicą. Lily otwarcie pokazywała jak bardzo nienawidzi młodego czarodzieja. Nieustanne kłótnie w Pokoju Wspólnym, male złośliwości na korytarzach męczyły już wszystkich. Dlatego większość odetchnęła z ulgą, kiedy ten rok dobiegł końca.
Uczta pożegnalna była wspaniała, jak zwykle. Uczniowie schodzili się powoli, Wielka Sala szumiała od rozmów. W pewnym momencie Dumbledore wstał i uniósł ręce, prosząc o ciszę.
- Kolejny rok dobiegł końca - słowa profesora odbijały się od ścian - W tym roku w dorosłość wchodzi kolejne pokolenie czarodziejów. Przed wami ciężkie wybory oraz trudna droga. Nie będę mówił wam, że będzie łatwo. Każdy z was wybierze inną drogę. Ale nie czas teraz na to! Zanim napełnimy swoje brzuchy tym wspaniałym jedzeniem, zrobimy krótkie podsumowanie roku! Puchar Domów wygrywa... GRYFFINDOR z 2956 punktami. Zaraz za Gryffonami Ravenclaw z 2874 punktami. Slytherin zdobył 2598 punktów, a Hufflepuff 2354.
Dyrektor klasnął w dłonie - wystrój sali natychmiast zmienił się z szaroburej na złoto - czerwoną. Za stołem nauczycieli pojawiło się wielkie godło Gryffindoru.
Przy stole Gryffonów wrzało. Niektórzy rzucali w górę swoimi tiarami, niektórzy wiwatowali. James i Syriusz wstali od stołu i zaczęli tańczyć w dziwny sposób, krzycząc: "ZNÓW WYGRALIŚMY, JESTEŚMY NAJLEPSI!".
Starszy mężczyzna poczekał, aż wszyscy się uspokoją. Z pobłażliwym uśmiechem patrzył na wybryki Gryffonów.
- A teraz smacznego! - powiedział, kiedy na sali znów zapanował spokój.
Huncwoci jedli, śmiali się. Tylko czasem tęskny wzrok dwóch z nich wędrował w stronę pewnych przyjaciółek.
Uczta powoli dobiegała końca.
- W imieniu całego grona pedagogicznego życzę wam dobrych wakacji. Wróćcie cali i zdrowi - powiedział z uśmiechem Dumbledore - Do zobaczenia we wrześniu.
Uczniowie wysypali się z Wielkiej Sali, kierując się w stronę powozów. Syriusz podszedł do jakiegoś powozu i zajrzał do środka przez okienko. Pusto.
- Tutaj! - zawołał do chłopaków.
Wsiedli do powozu i po chwili byli na stacji.
- Trzeba zająć jakiś przedział - powiedział Peter.
- Idźcie, dołączę do was, muszę pójść do przedziału dla prefektów - Lupin nie miał zbyt wesołej miny. Wyglądał na zmęczonego.
- Jasne, znajdziemy cię jak coś - stwierdził któryś z nich.
Przyjaciele weszli do pociągu. Szukali wolnego przedziału, chcieli mieć go tylko dla siebie.
- Nie ma wolnego - Peter powiedział to już kolejny raz.
- Tak, słyszeliśmy to już kilkadziesiąt razy, Glizdogonie. O, tu... a jednak nie - Syriusz cofnął się szybko.
- Znowu Ślizgoni? Możemy ich wykurzyć, Łapo - powiedział James, wyjmując różdżkę.
- Nie - rzucił ostrzegawcze spojrzenie przyjacielowi - Lily, Mil i Monica.
Stali tak przez chwilę.
- Co znowu? Czemu nie wchodzicie? Pociąg już jakiś czas temu ruszył - powiedział Lupin. Chłopcy wzruszyli ramionami. Prefekt zajrzał przez szybkę do przedziału.
- Na litość boską, przestańcie! One nie gryzą przecież - otworzył drzwi przedziału - Hej, dziewczyny. Nie ma wolnego miejsca, możemy się przysiąść?
- Jasne - powiedziała ciemnowłosa cicho, przesuwając swoją torbę na kolana.
- No widzicie? To takie trudne? - szepnął do nich.
Rozsiedli się wygodnie, rozmawiając cicho. Dziewczyny nawet na nich nie patrzyły. W pewnym momencie Mil wstała.
- Gdzie idziesz? - zapytała sennie Monica.
- Przewietrzyć się, zaraz wrócę - pogłaskała ją uspokajająco po głowie.
Lily odprowadziła ją spojrzeniem. Przez chwilę milczała.
- Co z nią? - zapytał Syriusz, kiedy zauważył, że najmłodsza dziewczyna już usnęła.
- Jakbyś się czuł, gdybyś miał wrócić do znienawidzonego domu? - zapytała cicho Lily.
Łapa przymknął oczy. Wracał tam co roku. Do miejsca, gdzie był traktowany jak trędowaty, jak chory na jakąś straszliwą chorobę. Rodzice pokazywali mu na każdym kroku jak wspaniały jest Regulus, a on jest taki bezużyteczny.
Drzwi nagle się otworzyły. Pojawiła się w nich pani z wózkiem.
- Kupujecie coś? - zapytała z dobrodusznym uśmiechem.
Każdy zrobił drobne zakupy. Jakiś czas później wróciła Mil. Usiadła na swoim miejscu, ale widać było, że jest zdenerwowana.
- Długo cię nie było - zauważył Syriusz.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Musiałam pomyśleć.
- To ty myślisz? - rzucił James.
- Tak, mam taki narząd jak mózg. W przeciwieństwie do ciebie, Potter.
- Ooo, lecimy po nazwisku, jak groźnie, Nadows. A może Malfoy, co? - oczy mu się zwęziły.
- Nie twój zasrany interes, Potter.
- Uspokójcie się, natychmiast! - krzyknęła Monica. Chłopcy spojrzeli na nią ze zdziwieniem - Nic, tylko się kłócicie i kłócicie! Wszyscy mają już tego dość! Jak nie Lily z Jamesem to James z Mil. Jak nie Mil z Jamesem to z Syriuszem! Opanujcie się, bo to już naprawdę jest wnerwiające!
Dziewczyna ruszyła w stronę wyjścia z przedziału.
- Wracaj tutaj - powiedziała cicho Mil. Siostra wróciła posłusznie, ale siedziała nadąsana.
Reszta podróży minęła w ciszy. Prefekt naczelny wszedł do przedziału.
- Niedługo będziemy na miejscu. Radzę wam się przebrać - powiedział i zniknął.
Wszyscy wstali i zaczęli zdejmować tiary, szaty, chować różdżki.
- Nie będzie ci zimno? - zapytała Lily, patrząc na sukienkę Mil.
- Nie. I tak wracam do Francji, tam jest cieplej.
- Wracamy do domu? - zapytała Monica.
- Ty tam zostaniesz.
- A co z tobą?
- Nie wiem. Podobno Michael próbował dogadać się z ojcem - wzruszyła ramionami - Ale na razie będę we Francji.
- Dobrze, że będziesz. Głupie były wakacje bez ciebie - powiedziała dziewczynka i przytuliła się mocno do siostry.
- No już, już - powiedziała - Chodź, widzę Michaela.
Cała siódemka wyszła na peron.
- To... do zobaczenia - powiedział Lupin do dziewczyn.
- Tak. Do zobaczenia - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Lily.
- Mil? Mogę cię prosić na słówko? - zapytał Syriusz.
- Już, moment. Monica, idź do brata - poczekała, aż tłum wokół nich przerzedzi się troszkę - O co chodzi?
- Chciałem cię przeprosić. Ostatnio zachowywałem się strasznie głupio.
- Matko kochana, Syriusz Black mnie przeprasza, nie wierzę - wzięła się pod boki, ale zaraz potem opuściła ręce - Nie ma sprawy, Łapo. Ale nie rób tak więcej. To boli. Dobrych wakacji. Czuję, że jeszcze się spotkamy przed początkiem roku. Jak coś, to możesz napisać. Postaram się odpisać.
Pomachała mu i odeszła w stronę bliskich. On sam jeszcze chwilę stał, a potem sam poszedł szukać rodziny. Widząc ich, westchnął. Pożegnał się z chłopakami, obiecując, że niedługo się odezwie. A potem ruszył w stronę rodziny.
- No co się tak wleczesz?! Regi już dawno jest na miejscu i wszyscy jak zwykle czekamy na ciebie! - warknęła matka.
- Też się cieszę, że cię widzę matko. Szkoda tylko, że nadal stoisz cała i zdrowa.
Westchnął kolejny raz i ruszył za rodzicami. Zapowiadały się długie wakacje.