niedziela, 31 sierpnia 2014

Nominacje, nominacje everywhere, czyli nominacja dosięgnęła i mnie

Hej, hej, helou.
Dostałam nominację od Kamana. Oto pytania:

1. Złapała Cię kiedyś policja? :D
Nie, nie złapała. :D

2. Myślisz, że związki homoseksualne są dobre dla społeczeństwa?
Moje zdanie jest takie: jeśli nie obnoszą się ze swoją seksualnością na około, w sensie nie siedzą na ławce i nie mizdrzą się, to ok. Wolność Tomku w swoim domku. Niech sobie będą. Oczywiście, to nie znaczy, że pary heteroseksualne mają od razu przyzwolenie na publiczne mizdrzenie się, bo i to, i to jest tak samo obleśne.

3. Pomyśl liczbę, bardzo dobrze. Dlaczego taka?
To ja myślę? :D No, niech będzie. 7. Bo lubię. :P

4. Załatwiałeś się kiedyś w miejscu publicznym?
Nope. :P

5. Już twierdzisz, że jestem mocno porąbaną? 
Kamciu, kochanie, ja to wiedziałam od początku, zanim jeszcze napisałaś do mnie chociaż słowo. :P

6. Dlaczego piszesz?
Bo sprawia mi to przyjemność.

7. Masz coś na bani?
Co... Nieważne, przyjmijmy, że nie.

8. Co zabrałbyś ze sobą do Hogwartu? Jedną rzecz i dlaczego.
Zapewne różdżkę. Bo to podstawowa rzecz, dzięki której mogę prawie wszystko?

9. Dostajesz buzi od murzyna na środku ulicy. Co robisz?
Ymm... Co...? Dostaje w pysk, tak samo jak każdy inny nieznany mi mężczyzna.

10. Jak wyglądałby twój dzień w wiosce Muzułmanów? 
Boże, Kamana, nie! Postaram się przeżyć. I znaleźć może wspólny język z tymi normalnymi.

11. Twój najdłuższy post?
Bo ja wiem? Chyba Poukładaj swoje życie. Chyba.


Koniec. Nie nominuję nikogo. Dziękuję, miłego wieczoru. Audycja zawierała lokowanie produktu. 
~Łapa.

XXXVIII Ucieczka

Kolejna notka. Co więcej? Zapraszam do czytania. :3
Jeśli ktokolwiek to czyta, to proszę - napiszcie komentarz. Jedno słowo. Cokolwiek.
~Łapa

Syriusz chodził w te i we wte po pokoju. Nie dawało mu to spokoju. Minęły dwa dni odkąd wysłał sowę do Mil, a odpowiedzi nadal nie było. Czuł taki cholerny niepokój. Coś było nie tak. Podskoczył, kiedy usłyszał stukanie sowy w okno. No, nareszcie! Jakieś wieści. Wpuścił ptaka do środka. Jednak to nie była sowa Regulusa. Odwiązał list. Gruby i ciężki. Za wcześnie było na listę książek ze szkoły. Westchnął i otworzył kopertę. List zawierał wezwanie na rozprawę w charakterze świadka. Trochę prawniczego bełkotu. Proces miał odbyć się za tydzień. Ministerstwo nie spieszyło się z wysłaniem listu, nie ma co.
Z tego wszystkiego wynikało, że Mil ma jakieś problemy i potrzebuje pomocy, czy coś. Może chodziło o konfrontację dzieci z ojcem. Nie wiedział.Westchnął. Będzie musiał powiedzieć rodzicom.
Zszedł do pokoju gościnnego. Rodzice siedzieli na sofie i rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Czuł wyższość bijącą od nich. Chrząknął. Spojrzeli na niego. Na twarzy rodzicielki pojawił się grymas.
- Ojcze. Matko - usiadł przed nimi.
- Byle szybko, Regulus ma niedługo wrócić, musimy się nim zająć - powiedział ojciec. No tak, bo jego braciszek ma 2 latka i nie umie sobie tyłka podetrzeć.
- Dostałem wezwanie z Ministerstwa na rozprawę... - zaczął.
- Orionie, jak mogliśmy na to pozwolić? Gdzie popełniliśmy błąd? A ty... - kobieta zwróciła się do syna - Ty... Ty...
Najwidoczniej brakło jej określeń. Syriusz wykorzystał to, by dokończyć zdanie.
- Mam wystąpić w charakterze świadka. Bronić przyjaciółki - dokończył chłodno.
- Pewnie Gryfonki? - zapytał ojciec z odrazą wymawiając ostatnie słowo.
- To nie ma znaczenia - odpowiedział chłopak - Za tydzień muszę stawić się w Ministerstwie. Tyle mam wam do powiedzenia. Wracajcie do zmieniania pieluch Regulusowi.
Zanim rodzice zdążyli odpowiedzieć, chłopak wyszedł, trzaskając drzwiami. Czasem zastanawiał się, jakby wyglądały jego stosunki z rodzicami, gdyby został Ślizgonem. Czy traktowaliby go normalnie, a nie jak pomiot szatana? Zazwyczaj te myśli ulatywały mu szybko. W końcu był Gryfonem. Nic tego nie zmieni. Poza tym jak patrzył jak rodzice włażą w tyłek Regulusowi... To było obrzydliwe. Tak, jakby mieli tylko Jednego i Prawdziwego Syna. A on to co? Sąsiad? Nie, żeby mu brakowało rodzicielskiej miłości. Może lepiej, że stał się czarną owcą tej części rodziny.
Syriusz wrócił do pokoju i rzucił się na łóżko. Nie miał siły. To wszystko było dziwne. W pewnej chwili do jego pokoju wpadł Regulus.
- Gdzie moja sowa? - zapytał.
- Nie wróciła - odpowiedział mu Syriusz.
- Pewnie - prychnął - Rodzice mówią, że dostałeś sowę. Oddawaj moją sowę!
- Spadaj, łamago. Twoja sowa nie wróciła. Jak wróci, to na pewno się dowiesz. Chociaż nie wiem, to coś bardziej przypomina miotłę do kurzu niż ptaka - zakpił.
Regulus rzucił się na niego. Syriusz zwinnie go wyminął, zeskakując z łóżka. Sięgnął po swoją różdżkę, zanim mlodszy z nich zdążył do końca wyjąć swoją.
- Expelliarmus! - różdżka brata przeleciała przez pokój, lądując w ręku Syriusza - A teraz wypierdzielaj! Levicorpus!
Młodszy z braci zawisł do góry nogami. Syriusz bez trudu wyrzucił go z pokoju.
- To - wskazał na jego różdżkę - sobie zatrzymam. Liberacorpus!
Regulus spadł na ziemię.
- Zapłacisz mi za to - warknął ze łzami w oczach.
- Jeszcze zobaczymy - zakpił Syriusz i zamknął mu drzwi przed nosem.
Westchnął ciężko i wyjął z kufra dwukierunkowe lusterko. Oby James był w domu.
- James Potter - powiedział do lusterka. Po chwili zobaczył dno kufra przyjaciela - James!
Miał nadzieję, że to go wywoła.
- James! Cholero mała, weźże zrób porządek w tym kufrze! Aghr!!
Zoś zaskrzypiało.
- Syriusz? - usłyszał głos przyjaciela.
- No nareszcie. Ile można na ciebie czekać, Rogaczu? - westchnął.
- Zaraz, poczekaj, znajdę lusterko.
*całą wieczność i kilkadziesiąt przekleństw później*
- No, mam cię - powiedział James, siadając na łóżku - Co tam?
- Dom wariatów, jak zwykle. Nie o tym chciałem. Ty też dostałeś wezwanie z Ministerstwa?
- Taa. Daj spokój. Jakaś porażka.
- Wiesz coś więcej?
- Tak. Słuchaj, wygląda na to, że ci najstarsi bracia Mil chcą zabrać ją do Doliny. Ale ich ojciec się nie zgadza, więc na razie siedzi w tej swojej Francji. Chcą ją odbić rozprawą. Odebrać prawa rodzicielskie. Nie widzę w tym naszego udziału.
- Może po prostu chodzi o to, że wiele osób postrzega nas jako przyjaciół? Nie wiem...
Przyjaciele spędzili ze sobą jeszcze trochę czasu.
- Dobra, kończę, starsi wołają mnie - powiedział w końcu Syriusz, słysząc głosy rodziców - Do zobaczenia, Rogaczu.
- Na razie, Łapo. Trzymaj się.
- Postaram się.
Syriusz zeskoczył z łóżka i zszedł do rodziców.
- Co znowu? - zapytał zmęczonym głosem.
- Dlaczego pobiłeś Regulusa?! - matka zaczęła na niego krzyczeć.
- Kobieto, zejdź z tonu, bo mi bębenki pękną. A mam tylko dwa - odwarknął - I nie pobiłem, tylko pokazałem smarkaczowi, gdzie jego miejsce. To że wy wchodzicie mu w tyłek, nie oznacza, że ja też muszę!
- Uważaj sobie, paniczu. Tak sobie pogrywasz, pogrywasz, w końcu przegniesz pałkę - zagroził ojciec.
- Ojejku, możni rodzice. Jak ja śmiem w ogóle pojawić się przed waszym obliczem? O ja zły i niedobry! Idę się ubiczować, bo żadnego innego wyjścia nie widzę! Dom wariatów, cholera jasna!
Ojciec podszedł do niego i wymierzył mu siarczysty policzek. Chłopak spojrzał na niego z nienawiścią.
- Jesteś zerem - oświadczył mu chłodno ojciec.
- A ty impotentem - wypalił pierwsze, co mu przyszło do głowy i splunął ojcu pod nogi - Gardzę wami. Nie istniejecie dla mnie. Zobaczymy jak skończy Regulus. Taki wychuchany i wydmuchany.
Prychnął i odszedł. W pokoju zaczął pakować swoje rzeczy. Wynosi się z tego psychiatryka. Nigdy więcej nie będzie musiał oglądać ich twarzy. Nareszcie. Zabrał to, co najważniejsze i magicznie zmniejszył kufer. Schował go do kieszeni spodni. Założył kurtkę. Sowę wypuścił na zewnątrz.
- Będę u Jamesa - powiedział jej, głaszcząc pióra - Znajdź jakieś schronienie i przyleć jutro koło południa do domu Rogacza.
Klatkę też zmniejszył i wrzucił do kieszeni. W rękę wziął obie różdżki i zszedł na dół.
- Twoja różdżka, bezmózgu - warknął do brata. Ten podszedł i gdy złapał za drugi koniec patyka, Syriusz pociągnął rękę w górę. Po pokoju przetoczył się dźwięk łamanego drewna - Ups... Trzeba uważać na swoje rzeczy.
Zachichotał wrednie i wyszedł.
- A ty gdzie? - usłyszał głos matki - Wracaj tu natychmiast! Jeszcze z tobą nie skończyliśmy!
Odpowiedział jej trzask zamykanych drzwi.
Syriusz stanął na brzegu krawężnika i zamachał prawą ręką. Po chwili nadjechał Błędny Rycerz.
- Dolina Godryka - powiedział konduktorowi.
- Coś nie w sosie jesteśmy, hm? Dziewczyna zostawiła, czy co? - zaśmiał się mężczyzna - 20 sykli.
Syriusz wręczył mu pieniądze i zajął miejsce na końcu autobusu. Jakiś czas później byli na miejscu. Chłopak wyszedł i szybko przeszedł przez wioskę. W końcu znalazł dom przyjaciela. W oknach paliło się światło, mimo późnej pory. Łapa wszedł na werandę i zapukał w drzwi. Otworzył mu zdziwiony James.
- Hej, stary. Przenocujesz mnie?

wtorek, 26 sierpnia 2014

XXXVII Co robić?

Kolejny rozdzialik się pojawia. :3 Ma ktoś snapchata? Ja: bazyliszek7, a Rogaczysko: locvlocv. Notka krótka, ale więcej nie dam rady napisać. :c ~Łapa

Syriusz siedział u siebie w pokoju i pisał list. Miał już dość wakacji, chociaż minęły dopiero cztery dni. Rodzice na każdym kroku pokazywali mu, że jest nieudacznikiem. Wczoraj dostał list od Rogacza:

Drogi Łapo!
Jak ci mijają wakacje? Nie widzieliśmy się trzy dni, a już nie jest tak samo jak z tobą.
Mam nadzieję, że Regulus nie uprzykrza ci życia. Tak samo rodzice. I ten skrzat. No, nieważne.
Nie wiem, czy masz pod ręką najświeższego Proroka. Jeśli nie, to przesyłam ci artykuł, który może cię zainteresować. Napisz, co o tym sądzisz. Podobno ciebie i mnie mają wezwać też na tę rozprawę. W końcu jesteśmy "jednymi z najbliższych osób w jej otoczeniu". Cholera, nie wiem. Ojciec próbuje coś podpytać ludzi w Ministerstwie. Chusteczkowo mu idzie, ale próbuje. No cóż, trudno. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Chcę namówić rodziców, żeby cię zaprosili, w końcu co to za wakacje bez ciebie! Ale oni uparcie twierdzą, że niedawno się widzieliśmy. Jakbym sam nie wiedział.
Trzymaj się Łapo,
Rogacz

Widział artykuł. Gazety grzmiały na ten temat. Na zdjęciu widział Mil z jakimś wysokim czarodziejem - zapewne jej ojcem. Przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała o wiele gorzej, niż zwykle. Oczy miała jeszcze bardziej dzikie, twarz nie wyrażała niczego. Mężczyzna był wyniosły i dumny. Nagłówki głosiły:

"Dzieci występują przeciwko ojcu! Co ma na sumieniu Korneliusz Malfoy? Czemu synowie chcą odebrać mu prawa rodzicielskie do dwóch niepełnoletnich córek?"

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. W artykule zamieszczono dużo informacji na temat rodziny. Wspomniano o Mary, która została zamordowana przez męża - śmierciożercę. Sennar, Alchemik też był w to zamieszany. Ogólnie sprawa była nieciekawa.
Syriusz odpisał Rogaczowi. Odpowiedział wymijająco na wszystkie pytania. Nie chciał, żeby przyjaciel się martwił. Wysłał list i wziął się za pisanie kolejnego.

Mil!
James mówi coś o jakimś przesłuchaniu. O co chodzi?
U ciebie wszystko ok? Martwię się.
Stworek jak zwykle próbuje mnie lać (zresztą z polecenia mojego "kochanego" brata, chyba go jeszcze nie poznałaś).
Odpisz jak najprędzej.
Syriusz.

Westchnął ciężko i poszedł do Regulusa. Zapukał.
- Proszę - usłyszał.
Wszedł do pokoju i skrzywił się. Regulus wszędzie zaznaczał przynależność do Domu Węża.
- Mogę twoją sowę? - zapytał.
- Po co ci?
- Chcę wysłać list do Malfoy'ów.
Na dźwięk tego nazwiska chłopak aż drgnął.
- Malfoy? Pewnie... weź - powiedział niepewnie.
- Dzięki.
Syriusz szybko przywiązał list i otworzył okno. Sowa od razu wyleciała przez nie. Miał nadzieję, że niedługo wróci z odpowiedzią.