poniedziałek, 24 czerwca 2013

OGŁOSZENIA

Słuchajcie! Nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich blogów, ale niektóre na pewno przeczytam i skomentuję! Pod tym postem wpisujcie swoje blogi, wszystkie jakie macie! I wszystkie strony, jakie chcecie zareklamować. ;) To jest post dla Was, bo niektórzy (w tym ja o.O) mają uprzedzenia co do reklamowania swoich blogów w komentarzach. Pozdrawiam! :* ~Łapa

XXXII Pogrzeb i przeprosiny

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Obiecałam wstawiać notki co tydzień, ale blogger mnie nie lubi i co chwilę jakiś błąd mi wyskakiwał. Że niby internet nie podłączony, że herbata za zimna, że notka głupia i w ogóle. Więc musiałam pisać ją od nowa i wyszło mi coś takiego, tysiąc razy lepszego. Jestem z niej naprawdę dumna, jedna z lepszych notek. :3 A teraz sprawy bardziej organizacyjne. Notki będą dodawane do 17 lipca. Potem może Rogacz powróci na czas wakacyjny. Do tej pory chciałabym wstawić jeszcze około 15 notek, ale nie wiem czy mi się uda. Potem wyjeżdżam i wrócę pod koniec sierpnia, ale jeszcze zobaczymy. Na pewno notki nie będą dodawane w okresie 17.07 - 1.08. Pojawiło się pytanie: Ile w  sumie zakładam notek? To nie jest określone, będę pisać, dopóki nie uznam, że mi się to znudziło. Początkowo planowałam około 70 notek, jednak wiem, że wyjdzie dużo więcej. Może pobiję "Bez cukru" i będę miała ponad 300 notek? Nie wiem. :D Inna sprawa: Pojawiły się również oskarżenia, że nie trzymam się kanonu, że przecież wtedy czarnoksiężnikiem był Grindelwald i inne takie. Wiem o tym, ale czy gdyby autorka "Bez cukru" trzymałaby się kanonu, powstałaby taka wspaniała historia? Nie. Poza tym istnieje coś takiego jak fikcja literacka. Wikipedia bardzo ładnie opisuje to zagadnienie. Jak pewnie niektórzy zauważyli, w końcu udało mi się dodać zakładkę "Bohaterowie". Myślę, że zrobię też jeszcze jakąś jedną, ale nie jestem pewna. ;) Zajrzyjcie tam, bo myślę, że jest warto. :3
Troszkę się rozpisałam, ale myślę, że rozwiązałam kilka spraw. Ok, jakby były jakieś pytania to piszcie na moje gg (33957196) oraz na e-mail (huncwoci1@gmail.com). No to tyle, a teraz zapraszam do czytania i komentowania. ;) Notka zbetowana przez side_of_sky. :) ~Łapa

Mil leżała w swoim łóżku. Patrzyła na sufit. Było jej obojętne to, co się działo wokoło. Pokój był przestronny. Naprzeciwko drzwi stał duży regał z wszelakimi książkami. Można tam było znaleźć wszystko, począwszy od ksiąg o eliksirach, kończąc na mugolskich romansach i dramatach. Obok było duże okno. W rogu pokoju stało biurko. Nad nim wisiały jakieś zdjęcia, obrazki, rysunki. Po lewej stronie biurka były drzwi prowadzące do łazienki. Baldachim dużego łóżka podtrzymywały rzeźbione kolumny. Na łózku rozpościerała się była granatowo - czerwona pościel.
Ktoś zapukał do drzwi. Po chwili uchyliły się i ukazała się w nich twarz Anthony'ego.
- Już czas - powiedział ponuro - Przyjechali twoi przyjaciele.
- Kto? - zapytała, biorąc do ręki różdżkę i chowając ją w kieszeni.
- Syriusz, Remus, James. No i McGonagall, jako ich opiekunka. I... Wiktor.
Mil zakrztusiła się powietrzem.
- Wszystko w porządku...? - spytał chłopak.
- Tak, tak, wszystko jest dobrze. Chodźmy już.
Zeszli do kuchni. Siedzieli tam chłopcy, profesor McGonagall, Wiktor... i Sennar. Mężczyzna był Alchemikiem. Nauczył ją podstaw eliksirów. Dzięki niemu miała tak dobre wyczucie i pewną rękę przy warzeniu eliksirów. No i był przyjacielem jej matki. Oprócz nich w kuchni siedziało jej rodzeństwo, ciotka Eileen i Severus. Sennar od razu podszedł do niej.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską w oczach.
- Normalnie. Dziękuję - odpowiedziała.
- To dobrze. Dzięki Morganie, nic ci nie jest.
- Dbam o siebie. Przynajmniej staram się.
W kuchni panował gwar. Ludzie rozmawiali między sobą. Mil wymieniła jeszcze kilka zdań z Alchemikiem i usiadła przy stole.
- Zapraszam wszystkich na zewnątrz. Mistrz Ceremonii już przybył. - powiedział Michael.
Wszyscy powoli wysypywali się na zewnątrz. Tam był już wykopany grób, na podwyższeniu leżała trumna. Mil gwałtownie się zatrzymała.
"Nie, nie, nie. Nie dam rady." Stała tam i patrzyła oniemiała. Podszedł do niej Wiktor i wziął ją za rękę.
- Chodź - powiedział cicho.
Poprowadził ją na jej miejsce i usiadł obok. Ceremonia rozpoczęła się. Mil nie bardzo rozumiała słowa Mistrza, ale stała tam. Przy boku czuła ciepło Wiktora. Kiedy spuścili trumnę do dziury w ziemi. Mil nie chciała na to patrzeć. Najbliższa jej sercu osoba umarła. Jej ciało będzie rozkładać się w tym grobie. Schowała twarz w piersi Wiktora. Ten objął ją. Jego długie włosy łaskotały ją w twarz. Stała tak do końca ceremonii. Nie miała odwagi odwrócić się. Nie chciała patrzeć, wolała uciekać wzrokiem. Mistrz Ceremonii zakończył obrzędy i Michael zaprosił wszystkich na skromny obiad.
- Mil, możemy pogadać? - Wiktor nie puścił jej ręki.
- Uhm... Teraz? - dziewczyna była lekko skrępowana.
- Bardzo mi na tym zależy.
- No dobra. Chodźmy może do salonu, tam będziemy mogli spokojnie pogadać - Mil pociągnęła za sobą chłopaka do salonu. Nie zauważyła zazdrosnego spojrzenia Syriusza.
Ona usiadła na kanapie, a chłopak kucnął przed nią, łapiąc ją za ręce.
- Mil... Miluś... Słuchaj... Jestem ci winien przeprosiny. I to gorące. Wiem, że to, co zrobiłem, było straszne. I tamten list w wakacje. Wybacz mi, proszę, albo zwariuję. Tyle razy przechodziłaś obok mnie na korytarzu, tak obojętnie, nawet nie patrząc na mnie. Wiem, sam jestem sobie to winien. Ale nie mogę już tak dłużej. Wybacz mi, błagam! - chłopak był wyraźnie skruszony. Głowę miał opuszczoną.
- Wiktor... Ja już ci dawno wybaczyłam - dziewczyna złapała go za podbródek i uniosła do góry - Zmarnowaliśmy tyle czasu. A przecież tak dobrze się rozumiemy. Nadal jesteśmy przyjaciółmi. Tylko po prostu pogubiliśmy się w tym wszystkim.
Chłopak mocno przytulił dziewczynę. Bardzo brakowało mu jej ciepła, jej uśmiechu, jej uroczego śmiechu... "Przestań!" - skarcił siebie w duchu.
- Chodźcie, gołąbki, bo wam wystygnie. - w drzwiach pokoju stał Jacob, uśmiechając się porozumiewawczo.
Oboje wstali. Mil poprawiła długą, czarną sukienkę. Cała trójka weszła do kuchni. Mil i Wiktor zajęli miejsca obok siebie. Dziewczyna po lewej stronie miała Syriusza. Chłopak miał minę nietęgą.
- Coś się stało, Syriuszu? - spytała go.
- Nie, nic, nic. Nieważne. Po prostu boję się, że nie zaliczę SUM-ów - skłamał.
- Mnie nie musisz kłamać, Syriuszu. Naprawdę. Powiedz mi, co się stało - powiedziała łagodnie dziewczyna. To było dziwne - nawet w obliczu tak wielkiej tragedii potrafiła zająć się kimś innym.
- Potem pogadamy - mruknął.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. Posiłek minął szybko. Dziewczynie udało się ominąć najbardziej krępującą część ceremonii - składanie kondolencji. Osoba składająca nigdy nie wie, co powiedzieć. A Mil musiałaby tylko się uśmiechać blado i dziękować. Szczerze tego nienawidziła. W tym czasie udało jej się wyrwać na krótki spacer. Syriusz dogonił ją przy domostwie Potterów - miejscu, gdzie po raz pierwszy się spotkali.
- Chciałem ci coś powiedzieć, Mil - zaczął chłopak.
- Tak?
- Wiesz... Może zadam pytanie, które mnie nurtuje od dłuższego czasu: Kim dla ciebie jestem? Czy tylko przyjacielem, czy... kimś więcej?
- Syriusz, ty zawsze byłeś dla mnie więcej niż przyjacielem. Dobrze wiesz o tym - Mil objęła się ramionami. Mimo ciepłego maja powietrze tego dnia było zimne i nieprzyjemne. Chłopak zdjął swoją skórzaną kurtkę i założył dziewczynie na ramiona.
- Mil... A kim dla ciebie jest Wiktor? - zapytał ostrożnie.
Dziewczyna spojrzała w bok, na rozciągające się pola.
- Nie wiem, Syriusz. Był przy mnie zawsze. Było kilka... gorących momentów, ale nie mam pojęcia na czym stoję - spojrzała na chłopaka - po raz pierwszy raz w życiu nie wiem co zrobić. Jestem... zagubiona. Naprawdę nie wiem, co robić.
- Rozumiem... Może po prostu poczekaj, aż samo to się rozwinie? Zobaczysz, wtedy zdecydujesz.
- Nie, po prostu pogadam z Sennarem. On mi doradzi. Zawsze mi doradza - dziewczyna zsunęła kurtkę Syriusza z ramion i oddała mu ją - Dziękuję. Wracajmy już, zaraz będą nas szukać.
- Wiesz, ja muszę jeszcze kupić coś w mugolskim sklepie, wróć sama - uśmiechnął się.
- Jasne - dziewczyna odwróciła się i ruszyła w stronę domu.
Biedny Syriusz znów nie powiedział jej tego, co zamierzał...