wtorek, 12 listopada 2013

XXXIII Poukładaj swoje życie

Tak, nie było mnie trochę, wiem. Nawet więcej niż trochę. Miała nieco problemów, niechęć do pisania czegokolwiek, nieważne z resztą. Notka dość... refleksyjna. Zatrzymajmy się na chwilę i po prostu uśmiechnijmy do innych, pomaga. Nawet wymuszony uśmiech powoduje wydzielanie endorfin - hormonu szczęścia. Albo po prostu zjedzmy czekoladę. :) Notka napisana przy akompaniamencie Pidżamy Porno, Konkretnie "Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości". Komentujcie, czytajcie i w ogóle. Za betę dziękuję niezastąpionej side_of_sky. <3 ~Łapa

Anthony'emu przypadło posprzątanie domu. Najpewniej go sprzedadzą. Będzie rozprawa w Ministerstwie Magii. Nad Mil i Moniką opiekę będzie sprawował ojciec. Ale oni nie poddadzą się bez walki. Anthony będzie robił wszystko, by dziewczyny pozostały pod jego opieką. Będzie musiał porozmawiać z Mil. Musi powiedzieć wszystko, co ojciec jej robił. Nadal pamiętał jej ciche łkanie, kiedy starała się być dzielna. Potwór, nie ojciec. Kto normalny robi takie rzeczy własnemu dziecku? Musiał się otrząsnąć.
Ubrania matki zostawi. Mil często chodziła w nich, pewnie będzie chciała część ciuchów zostawić. Resztę popakują i oddadzą do mugolskiego sierocińca. Teraz został ostatni pokój. Sypialnia Mil. Mieszkała w niej niedługo, ale zdążyła odcisnąć swoje piętno. Zostawić swój ślad. Ciążyła nad nim świadomość, że tu mieszka ktoś zamknięty w sobie, nigdy nie zdejmujący swojej maski obojętności i wesołkowatości. I ktoś skrzywdzony przez wszystkich wokół.
"Dość, weź się w garść, debilu" - powiedział sobie. Z westchnieniem zaczął porządkować rzeczy na biurku. Kilka niedokończonych rysunków, notatki z lekcji i książka oprawiona w czarną skórę. Chciał ją odstawić na półkę, ale coś go podkusiło i zajrzał do środka. Mil miała głupi zwyczaj nie opisywania swoich książek. W końcowym rezultacie nie wiadomo było co to za książeczka. Na pierwszej kartce ozdobnym pismem napisano:

Własność Mil Nadows

I tylko tyle. Myślał, że to może jakiś pamiętnik, czy coś podobnego, ale okazało się, że nie. Były wiersze. Czyżby mała Mil pisała wiersze? Niemożliwe... I kolejny raz został zaskoczony. Dziewczyna zbierała różne utwory poetyckie. Widział różne nazwiska. Niemieckie, angielskie, francuskie, nawet polskie. Fragmenty dramatów Shakespeare'a czy Moliera. To nie było dziwne, więc czemu go tak to dziwiło? Usiadł na łóżku i zaczął przeglądać kartki. Był to pewnego rodzaju dziennik. W górnym rogu zawsze była data. Nieraz pismo było ładne, zgrabne, ozdobne - takie, jaki charakter sobie dziewczyna wyrobiła. Niekiedy było niedbałe, jakby pisała szybko, z pewną niechęcią.

27.07
Zielono mam w głowię i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.

Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
 Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
"Zielono mam w głowie" - Kazimierz Wierzyński (znaleźć więcej wierszy!)

Tak głosiła jedna z kartek. W wakacje była szczęśliwa. Nic dziwnego, że przepisała taki wiersz. Słowa długo odbijały mu się w głowie. Westchnął cicho i przerzucił jeszcze kilka stron. I to chyba był jego błąd. Na ostatniej kartce znalazł coś, co wstrząsnęło nim do głębi. Zamiast wiersza znalazł dokładny opis tego, co ten potwór jej robił.
Czułam, jak na skórze pleców wypala mi dziwne wzory...
...Krzyczałam, ale nikt nie przychodził...
...Uderzył mnie. Z mojej wargi trysnęła krew...
...Potem straciłam świadomość. Obudziłam się w łóżku, cała obolała...
...Siedział przy kominku, patrząc na mnie kpiąco...
...I TY NAZYWASZ SIĘ MOIM OJCEM?! DLACZEGO?! Co ja takiego uczyniłam, co zrobiłam...?
Te słowa zapamiętał najbardziej.
A na wewnętrznej stronie tylnej okładki napisane było: "Poukładaj swoje życie"
Matka zawsze im powtarzała, by ją zostawiali w spokoju. "Za dużo przeżyła, a jest jeszcze dzieckiem" - mówiła. Teraz rozumiał dlaczego...

***

Hogwart, gdzieś w Anglii.

Lily siedziała ze swoją przyjaciółką w bibliotece. Tylko tu mogły porozmawiać spokojnie. Bibliotekarka przyglądała im się uważnie. 
- Wiesz, chciałabym się z nią wreszcie pogodzić. Tyle lat, no wiesz... - powiedziała cicho.
- Wiem. Porozmawiaj z nią na spokojnie. Może na urodziny daj jej jakiś zaczarowany prezent? Nie wiem, bączek, który nigdy nie przestaje się kręcić czy coś? - powiedziała Mil.
- Dobry pomysł. Jest bardzo zła, wiesz? Ona też chciałaby być czarodziejką. Czasem... czasem myślę, co by było gdybym nie dostała tego listu z Hogwartu. Na pewno nasze relacje lepiej wyglądałyby - powiedziała nieco przybita.
- Nie mów tak - powiedziała miękko Mil, łapiąc ją za rękę - Może tak musiało być i to ona źle postępuje?
- Och, Petuniu, czemu taką przykrość mi sprawiasz? - tyle bólu i cierpienia w jednym pytaniu.
- Nie martw się. Jeśli nie zrozumie ciebie i twojej oryginalności, to znaczy, że jest strasznie biedna duchowo. Jeśli cię znów odtrąci, będziesz musiała poukładać sobie życie. Być może bez niej. Jeśli ona nie będzie chciała w twoim życiu uczestniczyć, to nie zmusisz jej do tego.

***

Peter Pettigrew padł ofiarą okrutnego żartu "kolegów" z ostatniego roku. Przez prawie rok musiał udawać geja. GEJA. Razem z jakimś chłopakiem z Hufflepuffu czy innego Ravenclawu. To był najgorszy okres w jego życiu. Obiecał nic nie powiedzieć chłopakom. Huncwoci mówili mu, że dziwnie się zachowuje. Zawsze wymijał temat mówiąc, że im się wydaje, że się denerwuje eliksirami, że niedługo SUM-y, a on niewiele umie. Teraz mógł im wszystko powiedzieć. Wszedł do ich sypialni. Chłopcy siedzieli nad Mapą Huncwotów. Ostatnio mieli w zwyczaju siedzieć nad nią i obserwować zamek.
- Chłopaki - zaczął niepewnie. Trzy pary oczu od razu wpatrywało się w niego uważnie - Mam wam coś do powiedzenia.
- Siadaj - powiedział Remus, robiąc mu miejsce przy nich - I mów.
Peter usiadł między nimi. Westchnął cicho i zaczął opowiadać. O tym jak znaleźli go jacyś chłopcy z siódmego roku i zmusili do udawania przed wszystkimi homoseksualisty. O tym, jak musiał się pokazywać z innym chłopakiem na korytarzach. Jak musiał do niego zwracać się "misiu", "kochanie". Wypowiedział swój cały żal i smutek. Zapadła cisza. Chłopcy wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Ale... czemu nam nie powiedziałeś? Pomoglibyśmy ci - powiedział cicho Syriusz.
- Wiem, ale oni kazali mi milczeć... - odpowiedział skruszony Peter.
- Ech... Jak się nazywali? - zapytał James - Nikt nie będzie poniżał jednego z nas!
- Nie wiem, jacyś Ślizgoni...
- Nieważne. Chłopcy, idziemy! Zrobimy im z dup jesień średniowiecza! - powiedział, wziął różdżkę i wyszedł.
- Peter, siedź tutaj, niedługo wrócimy - powiedział Remus, idąc za Syriuszem.
Wtedy naprawdę poczuł się pełnoprawnym członkiem Huncwotów. Jego życie powoli się układało.

***

Kilka dni później

Remus szukał Angeli. Te miesiące spędzone z nią były dość dziwne. Stała się pusta. Nie wiedział czemu. Na początku była inna. A może nie? Może on po prostu nie zauważał tego, jaka jest naprawdę? Westchnął cicho. Jak mógł być tak głupi? Mil była urocza, mądra i ładna. Jego rozważania przerwała Angelika.
- Remuuuuuuuuuś! - krzyknęła na cały korytarz, rzucając się mu na szyję. Nienawidził tego zdrobnienia.
- Ile ci razy mówiłem, żebyś nie mówiła do mnie Remuś? - powiedział, uginając się pod jej ciężarem - Musimy porozmawiać.
Był śmiertelnie poważny.
- O co chodzi? - zapytała zaniepokojona.
- Nie możemy być już razem. Nie mam już czasu. Niedługo SUM-y i muszę się uczyć - nie było to do końca kłamstwem. Oczywiście, że by znalazł czas.
- Co? To... to koniec? - zapytała ze łzami w oczach.
- Tak, Angelika. Przykro mi - po tych słowach odwrócił się i poszedł do Wieży. Mimo małego poczucia winy, czuł się lekko. Był wolny. Miał wspaniałych przyjaciół. Wszystko w jego życiu się układało.

***

James siedział w bibliotece. Obserwował Lily. Obok niej siedziała Mil. Uczyły się. A on udawał, że coś czyta. Pochylał się nad książką, gdy tylko rudowłosa podnosiła głowę znad książki. Ech, czy ta Nadows musi u jej boku siedzieć niczym pies? Gdyby jej nie było, podszedłby, powiedział kilka słów. I zapewne zostałbyś zbawiony, Potter - dodał złośliwy chochlik, gdzieś głęboko w jego głowie. Po chwili jego umysł wrócił do studiowania pięknego profilu Evans. Po jakimś czasie, która wydawała mu się wiecznością Nadows, Malfoy czy jak na nią teraz mówić, wyszła. Do ataku, nieustraszony Rogaczu!
- Cześć, piękna - powiedział, przysiadając się do Lily.
- Czego chcesz, Potter? Nie pozwoliłam ci się przysiąść - odpowiedziała.
- No wiesz, lubię się przysiadać do pięknych kobiet - powiedział.
- No to idź. Uczę się - mruknęła coś pod nosem. Brzmiało to mniej więcej jak "palant".
- Jeszcze zobaczysz, Evans. Będziesz moją żoną - przesłał jej buziaka i wstał.
- Chyba w twoich snach - warknęła. Z niewiadomych powodów myśl o zostaniu żoną Pottera nie była taka zła.
No i brawo, Potter. Jeleniu jeden. Nie było tak źle. W każdym razie nie potraktowała cię klątwą. Układa się wszystko, nie? Widziałeś ten szok i jakby zadowolenie, gdy powiedziałeś jej, że zostanie twoją żoną? Masz talent, chłopie - nikt nie wiedział czemu James był z siebie AŻ tak zadowolony. No ale wszystko szło dobrze, prawda? Układało się. Jakoś.

***

Mil patrzyła jak powóz odjeżdża. Alexis wracała do Francji. Mogła się domyślać, ale dlaczego teraz? Dlaczego tak nagle, bez pożegnania? Były przyjaciółkami. Zawsze tak było. Zawsze trzymały się razem. A teraz, gdy jej potrzebuje, ona wyjeżdża. Poczuła niewysłowioną złość. To było niesprawiedliwe. Pomagała wszystkim wokół, ale gdy ona potrzebowała wsparcia, wszyscy nagle znikali. Weszła do łazienki. Musiała się wykąpać. Każdy fragment skóry ją swędział. Rozebrała się i spojrzała w bok. Niepotrzebnie. Dlaczego nie mogła po prostu przejść do wanny i bez patrzenia w lustro zagłębić się w ciepłej wodzie? Ale zerknęła. Widziała najmniejsze wgłębienie na plecach. Blizny, dość dziwne, bo wklęsłe, tworzyły jeden wielki wzór. Linie splatały się i łączyły w krzew róży. Ten potwór... jej ojciec nazywał siebie artystą. Ale zamiast na płótnie, malował na jej ciele. Nie pędzlem. O nie, pędzle były przereklamowane. Tworzył różdżką. Zwykle kobiety, które porywały się na coś takiego, nie czuły bólu. Najpierw je znieczulał. Ale nie ją. Stwierdził, że ją potraktował "wyjątkowo". Wyjątkiem było chyba tylko to, że potem się z nią nie przespał.
Blizny były teraz czarne. Tuż przed jej wyjazdem do Anglii zadbał, by nie pokazała się w bluzce na ramiączkach. Wprowadził w nie czarny tusz. I na odchodne jeszcze stwierdził, że gdyby miał więcej czasu zupełnie inaczej by to wyglądało. Blizny byłyby kolorowe. Łodygi zielone, kwiaty czerwone. A wszystko to z kpiącym uśmiechem. Widział, że się go boi. Teraz to wszystko straciło na znaczeniu. Ona nie miała matki. I pewnie wróci do Francji. A on znów jej pokaże, gdzie jej miejsce. To nie może się skończyć dobrze. Nie dla niej.

***

W końcu nadeszła upragniona pełnia. Huncwoci swoim zwyczajem wyruszyli na zabawę. Bawili się jak nigdy. Wiedzieli, że to ich ostatnia pełnia przed SUM-ami i wakacjami. Należało ją odbyć odpowiednio. Oczywiście nikt ich nie nakrył. Włóczyli się po Hogsmeade i okolicy. Rozumieli się bez słów. Byli przyjaciółmi. W ich życiach wszystko się układało. Nie musieli widzieć tragedii, która dzieje się obok nich. Na razie ich to nie dotyczyło. Naginali rzeczywistość do swoich zasad. Nie musieli się niczym martwić. Wszystko było dobrze.

***

Kolejne kilka dni później

Syriusz zupełnie nie rozumiał, o co chodzi Mil. Nie rozumiał jej. Od śmierci matki była cholernie zmienna. Raz uśmiechała się swoim zwyczajem, a kiedy indziej potrafiła nakrzyczeć na kogokolwiek za to, że za głośno oddycha. Ale przede wszystkim mało ją było widać. Od razu po lekcjach wracała do dormitorium. Przez nią miał mętlik w głowie. Wyszedł na błonia. Musiał się przewietrzyć. Przemyśleć to wszystko. I gdyby ją spotkał... Porozmawiałby z nią. Tak, to dobry pomysł. Rozejrzał się po błoniach. Siedziała nad jeziorem, nogi oplatała ramionami. Wyglądała na taką małą i słabą. Podszedł do niej niepewnie i usiadł obok.
- Hej - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Cześć.
I co miał teraz powiedzieć? Co u niej? "No wiesz, nic. Tylko matkę mi zabito. Nic takiego..."
- Jak ci idą przygotowania do egzaminów? - zapytał.
Wzruszyła ramionami.
- Jakoś idzie. A tobie?
- Powoli. Słyszałaś, że Remus rozstał się z tą swoją... Jak jej tam?
- Angeliką. Tak, słyszałam. W sumie dobrze. Była pusta - powiedziała.
- Tak. Nie lubiłem jej. Ty byłaś dla niego odpowiedniejsza.
Przez chwilę milczała. Ciemne oczy świdrowały jego duszę, tak, jakby znały każdy jego najmniejszy sekret.
- Nie wiem. Wtedy wolał ją - odpowiedziała po chwili.
- Ja wolę ciebie - powiedział cicho.
Milczała. Nic nie mogła mu odpowiedzieć.
- I tak niedługo wrócę do Francji. Nie masz co liczyć, nawet nie wiem, jakbyś się starał - głos miała nieprzyjemny.
- Ale czy to moja wina?
- Nie, nie twoja. Niczyja wina.
Nie wiedział czemu, ale jej słowa zabolały go.
- Przepraszam, nie powinnam. Muszę iść - wstała i skierowała się w stronę zamku.
- Hej, Mil. Zaczekaj...
Powinien coś zrobić. Przytulić ją mocno.
- Tak? - odwróciła się na pięcie i spojrzała na niego.
- Wszystko będzie dobrze. Poukłada się jakoś - powiedział. A mentalnie kopnął się w tyłek. Najgłupszy tekst, jaki mógł powiedzieć.
- Nic się nie poukłada. Nie mam matki. Ojciec mi ją zabił. Jestem córką Śmierciożercy. A ty mi mówisz, że wszystko będzie dobrze? - głos miała kpiący.
- Ale przecież to nie moja wina, że urodziłaś się w swojej rodzinie - powiedział cicho.
- Nic nie jest twoją winą, Syriusz. Nic. Zawsze byłeś święty, prawda? Nigdy nie mówiłeś do mnie słodkich słówek, a chwilę później nie całowałeś się z Alexis, prawda?
- Skąd ty...? - jak się dowiedziała.
- Nie rób ze mnie idiotki, bo nią nie jestem. Alexis od dawna zachowywała się dziwnie. Przymilała się do ciebie, zawsze była w pobliżu. A ty jak głupi najpierw leciałeś za Lilianne, a potem za nią. Przepraszam, że nie sypiałam z każdym chłopakiem ze szkoły. Przepraszam, że nie ubierałam się w króciutkie spódniczki. Przepraszam za wszystko, co zrobiłam źle. W końcu to nie twoja wina! - powiedziała i wróciła do zamku.
A biedny Syriusz nie wiedział, co miał ze sobą zrobić. Czemu tak wszystko się potoczyło? Nic się nie ułoży. Nic.

Dziewczyna nigdzie nie mogła znaleźć swojego czarnego dziennika. Musiała go zostawić w Dolinie. Trudno. Złapała za kawałek pergaminu i zapisała:


4.06
rozstanie jest ptakiem
który rozpostarł pióra
ode mnie do ciebie

wszystkie pióra są ciemne
wszystkie dni
bez ciebie

noce drżą
rozsypane pióra
po niebie

kiedy przyjdziesz
złote pióra zbiegną się w słońce
umrze ptak
"rozstanie jest ptakiem..." - Halina Poświatowska

10 komentarzy:

  1. Podoba mi się treść, podoba też fakt, że nie muszę poprawiać co drugiego słowa. Naprawdę nieźle Ci to idzie. Pisz, dziewczątko!
    I daj Mil trochę pozytywu w życiu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz talent <3 Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  3. SMUTEG RZAL I BUL
    Mówiłam, że tak zacznę :P
    No dobra... teraz uznaję, że Syriusz jest skończonym dupkiem... a tak go lubiłam :C Remus też jest dupkiem. A Alexis to suka. I zepsułaś to, bo przez ciebie ich nie lubię. HATE.
    I dziękuję, amen.
    Jak obiecałam: Odnoszę się do calusieńkiego bloga w tym jednym komentarzu. Płakałam ze śmiechu kiedy byłam przekonana, że Glizdek jest gejem xD tak samo jak przy tekście " Zrobimy im z dup jesień średniowiecza! " ... skąd ja to znam? :D
    Ogólnie moment z braciszkiem Mil jest niesamowicie smutny i prawie wycisnęłaś ze mnie łezki :c Matko to było takie niewiarygodnie smutneeeeee ;-;
    Szczerze mówiąc nie chce mi się więcej wymieniać, więc powiem ci, że jeżeli w najbliższym okresie nie ukaże się kolejny rozdział to zrobię ci z dupy jesień średniowiecza ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i od kiedy piszesz sama moim zdaniem idzie ci lepiej. Rozdziały są dłuższe, lepiej zbudowane. Za cholerę nie wiem czemu :P

      Usuń
  4. Tak jak pisałam Ci już na GG, nie spodobało mi się jedynie to, że ciągle przeskakiwałaś z jednej postaci do drugiej, zamiast trochę rozwinąć, opisać i posiedzieć przy jednej. To jednak nie ma większego znaczenia, bo ogólnie cała notka wypadła bardzo dobrze. Z tego co widzę piszesz coraz lepiej, tak trzymaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak - ta. Notka. Jest. OBŁĘDNA. Widać olbrzymie postępy w porównaniu z poprzednimi. Normalnie dumnam z ciebie. *w*
    (i tak w ogóle to przypominam o komentarzu u mnie :P)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co powstanie jeśli Olcia zacznie pisać o najfajniejszych postaciach HP?....Super bloog który czyta się z zapartym tchem :D
    Masz talent czegam na dalsze notki
    Wiewióra

    OdpowiedzUsuń
  7. NIONIONIONIO, nie wiem co pisać w komentarzach bo wiesz że się jaram każdą notke.
    I ten wiersz na koniec, oh ah, podjarka *v*
    Tęskniłam za czytaniem twoich dzieł, przyszła J.K Rowling : D

    Kocham was wszystkich, i dziękuje że dalej czytacie bloga :)

    ~Zawsze pamiętający o was Rogacz : *

    OdpowiedzUsuń
  8. Co ja mogę powiedzieć...
    Zajebiste i oby tak dalej!
    Jest parę błędów (tak, filologia polska skrzywia, nawet głupi przecinek potrafi mnie drażnić), ale nie jest ich tyle, żeby je wymieniać i omawiać.
    Powodzenia i czekam na ciąg dalszy! <3

    OdpowiedzUsuń