Kolejna notka. Co więcej? Zapraszam do czytania. :3
Jeśli ktokolwiek to czyta, to proszę - napiszcie komentarz. Jedno słowo. Cokolwiek.
~Łapa
Syriusz chodził w te i we wte po pokoju. Nie dawało mu to spokoju. Minęły dwa dni odkąd wysłał sowę do Mil, a odpowiedzi nadal nie było. Czuł taki cholerny niepokój. Coś było nie tak. Podskoczył, kiedy usłyszał stukanie sowy w okno. No, nareszcie! Jakieś wieści. Wpuścił ptaka do środka. Jednak to nie była sowa Regulusa. Odwiązał list. Gruby i ciężki. Za wcześnie było na listę książek ze szkoły. Westchnął i otworzył kopertę. List zawierał wezwanie na rozprawę w charakterze świadka. Trochę prawniczego bełkotu. Proces miał odbyć się za tydzień. Ministerstwo nie spieszyło się z wysłaniem listu, nie ma co.
Z tego wszystkiego wynikało, że Mil ma jakieś problemy i potrzebuje pomocy, czy coś. Może chodziło o konfrontację dzieci z ojcem. Nie wiedział.Westchnął. Będzie musiał powiedzieć rodzicom.
Zszedł do pokoju gościnnego. Rodzice siedzieli na sofie i rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Czuł wyższość bijącą od nich. Chrząknął. Spojrzeli na niego. Na twarzy rodzicielki pojawił się grymas.
- Ojcze. Matko - usiadł przed nimi.
- Byle szybko, Regulus ma niedługo wrócić, musimy się nim zająć - powiedział ojciec. No tak, bo jego braciszek ma 2 latka i nie umie sobie tyłka podetrzeć.
- Dostałem wezwanie z Ministerstwa na rozprawę... - zaczął.
- Orionie, jak mogliśmy na to pozwolić? Gdzie popełniliśmy błąd? A ty... - kobieta zwróciła się do syna - Ty... Ty...
Najwidoczniej brakło jej określeń. Syriusz wykorzystał to, by dokończyć zdanie.
- Mam wystąpić w charakterze świadka. Bronić przyjaciółki - dokończył chłodno.
- Pewnie Gryfonki? - zapytał ojciec z odrazą wymawiając ostatnie słowo.
- To nie ma znaczenia - odpowiedział chłopak - Za tydzień muszę stawić się w Ministerstwie. Tyle mam wam do powiedzenia. Wracajcie do zmieniania pieluch Regulusowi.
Zanim rodzice zdążyli odpowiedzieć, chłopak wyszedł, trzaskając drzwiami. Czasem zastanawiał się, jakby wyglądały jego stosunki z rodzicami, gdyby został Ślizgonem. Czy traktowaliby go normalnie, a nie jak pomiot szatana? Zazwyczaj te myśli ulatywały mu szybko. W końcu był Gryfonem. Nic tego nie zmieni. Poza tym jak patrzył jak rodzice włażą w tyłek Regulusowi... To było obrzydliwe. Tak, jakby mieli tylko Jednego i Prawdziwego Syna. A on to co? Sąsiad? Nie, żeby mu brakowało rodzicielskiej miłości. Może lepiej, że stał się czarną owcą tej części rodziny.
Syriusz wrócił do pokoju i rzucił się na łóżko. Nie miał siły. To wszystko było dziwne. W pewnej chwili do jego pokoju wpadł Regulus.
- Gdzie moja sowa? - zapytał.
- Nie wróciła - odpowiedział mu Syriusz.
- Pewnie - prychnął - Rodzice mówią, że dostałeś sowę. Oddawaj moją sowę!
- Spadaj, łamago. Twoja sowa nie wróciła. Jak wróci, to na pewno się dowiesz. Chociaż nie wiem, to coś bardziej przypomina miotłę do kurzu niż ptaka - zakpił.
Regulus rzucił się na niego. Syriusz zwinnie go wyminął, zeskakując z łóżka. Sięgnął po swoją różdżkę, zanim mlodszy z nich zdążył do końca wyjąć swoją.
- Expelliarmus!
- różdżka brata przeleciała przez pokój, lądując w ręku Syriusza - A teraz wypierdzielaj! Levicorpus!
Młodszy z braci zawisł do góry nogami. Syriusz bez trudu wyrzucił go z pokoju.
- To - wskazał na jego różdżkę - sobie zatrzymam. Liberacorpus!
Regulus spadł na ziemię.
- Zapłacisz mi za to - warknął ze łzami w oczach.
- Jeszcze zobaczymy - zakpił Syriusz i zamknął mu drzwi przed nosem.
Westchnął ciężko i wyjął z kufra dwukierunkowe lusterko. Oby James był w domu.
- James Potter - powiedział do lusterka. Po chwili zobaczył dno kufra przyjaciela - James!
Miał nadzieję, że to go wywoła.
- James! Cholero mała, weźże zrób porządek w tym kufrze! Aghr!!
Zoś zaskrzypiało.
- Syriusz? - usłyszał głos przyjaciela.
- No nareszcie. Ile można na ciebie czekać, Rogaczu? - westchnął.
- Zaraz, poczekaj, znajdę lusterko.
*całą wieczność i kilkadziesiąt przekleństw później*
- No, mam cię - powiedział James, siadając na łóżku - Co tam?
- Dom wariatów, jak zwykle. Nie o tym chciałem. Ty też dostałeś wezwanie z Ministerstwa?
- Taa. Daj spokój. Jakaś porażka.
- Wiesz coś więcej?
- Tak. Słuchaj, wygląda na to, że ci najstarsi bracia Mil chcą zabrać ją do Doliny. Ale ich ojciec się nie zgadza, więc na razie siedzi w tej swojej Francji. Chcą ją odbić rozprawą. Odebrać prawa rodzicielskie. Nie widzę w tym naszego udziału.
- Może po prostu chodzi o to, że wiele osób postrzega nas jako przyjaciół? Nie wiem...
Przyjaciele spędzili ze sobą jeszcze trochę czasu.
- Dobra, kończę, starsi wołają mnie - powiedział w końcu Syriusz, słysząc głosy rodziców - Do zobaczenia, Rogaczu.
- Na razie, Łapo. Trzymaj się.
- Postaram się.
Syriusz zeskoczył z łóżka i zszedł do rodziców.
- Co znowu? - zapytał zmęczonym głosem.
- Dlaczego pobiłeś Regulusa?! - matka zaczęła na niego krzyczeć.
- Kobieto, zejdź z tonu, bo mi bębenki pękną. A mam tylko dwa - odwarknął - I nie pobiłem, tylko pokazałem smarkaczowi, gdzie jego miejsce. To że wy wchodzicie mu w tyłek, nie oznacza, że ja też muszę!
- Uważaj sobie, paniczu. Tak sobie pogrywasz, pogrywasz, w końcu przegniesz pałkę - zagroził ojciec.
- Ojejku, możni rodzice. Jak ja śmiem w ogóle pojawić się przed waszym obliczem? O ja zły i niedobry! Idę się ubiczować, bo żadnego innego wyjścia nie widzę! Dom wariatów, cholera jasna!
Ojciec podszedł do niego i wymierzył mu siarczysty policzek. Chłopak spojrzał na niego z nienawiścią.
- Jesteś zerem - oświadczył mu chłodno ojciec.
- A ty impotentem - wypalił pierwsze, co mu przyszło do głowy i splunął ojcu pod nogi - Gardzę wami. Nie istniejecie dla mnie. Zobaczymy jak skończy Regulus. Taki wychuchany i wydmuchany.
Prychnął i odszedł. W pokoju zaczął pakować swoje rzeczy. Wynosi się z tego psychiatryka. Nigdy więcej nie będzie musiał oglądać ich twarzy. Nareszcie. Zabrał to, co najważniejsze i magicznie zmniejszył kufer. Schował go do kieszeni spodni. Założył kurtkę. Sowę wypuścił na zewnątrz.
- Będę u Jamesa - powiedział jej, głaszcząc pióra - Znajdź jakieś schronienie i przyleć jutro koło południa do domu Rogacza.
Klatkę też zmniejszył i wrzucił do kieszeni. W rękę wziął obie różdżki i zszedł na dół.
- Twoja różdżka, bezmózgu - warknął do brata. Ten podszedł i gdy złapał za drugi koniec patyka, Syriusz pociągnął rękę w górę. Po pokoju przetoczył się dźwięk łamanego drewna - Ups... Trzeba uważać na swoje rzeczy.
Zachichotał wrednie i wyszedł.
- A ty gdzie? - usłyszał głos matki - Wracaj tu natychmiast! Jeszcze z tobą nie skończyliśmy!
Odpowiedział jej trzask zamykanych drzwi.
Syriusz stanął na brzegu krawężnika i zamachał prawą ręką. Po chwili nadjechał Błędny Rycerz.
- Dolina Godryka - powiedział konduktorowi.
- Coś nie w sosie jesteśmy, hm? Dziewczyna zostawiła, czy co? - zaśmiał się mężczyzna - 20 sykli.
Syriusz wręczył mu pieniądze i zajął miejsce na końcu autobusu. Jakiś czas później byli na miejscu. Chłopak wyszedł i szybko przeszedł przez wioskę. W końcu znalazł dom przyjaciela. W oknach paliło się światło, mimo późnej pory. Łapa wszedł na werandę i zapukał w drzwi. Otworzył mu zdziwiony James.
- Hej, stary. Przenocujesz mnie?