Rodzice Mil, Liliane i Wiktora zostali wezwani w trybie natychmiastowym. Już w następnym dniu czarodzieje pojawili się w zamku. Gryfonka, Puchonka oraz Ślizgon zjawili się punktualnie o 18 w gabinecie dyrektora. Tam już czekali na nich rodzice. Mil stanęła przy swojej matce i spojrzała po twarzach zgromadzonych. Pan i Pani Eluard stali z niepewnymi minami, rodzice Wiktora byli wściekli. "Tylko ojca tutaj brakuje" - pomyślała z goryczą dziewczyna.
- Witam wszystkich. Jak wiemy, zgromadziliśmy się tutaj w niezbyt miłych okolicznościach - zaczął Dumbledore - Panno Nadows, proszę nam powiedzieć co się wydarzyło wczoraj rano.
- Zaraz po śniadaniu profesor Slughorn miał dodatkowe zajęcia z eliksirów. Postanowiłam na nie pójść, spróbować uwarzyć eliksir. Po kilku minutach do sali weszli Liliane i Wiktor. Przez chwilę było spokojnie, ale po chwili Wiktor wrzucił do mojego eliksiru łyżeczkę sproszkowanego rogu jednorożca, co spowodowało wybuch. Fragment kociołka utknął mi w policzku. Potem zemdlałam - opowiedziała dziewczyna.
- Panno Eluard, Panie Cross. Czy wersja Panny Nadows się zgadza z prawdą? - Dumbledore zwrócił się do dwójki uczniów, którzy niechętnie kiwnęli głowami - Dobrze. Teraz powiedzcie mi, czemu to zrobiliście? Przez zazdrość? Nienawiść? Założyliście się z kimś? A może ktoś wam kazał?
Głos Dumbledore'a był smutny, jednak słychać było w nim stalową nutę.
- Ktoś nam kazał - powiedział niepewnie Wiktor.
- Kto? I zanim mi powiecie, że nie możecie tego zdradzić, muszę was ostrzec, że to może wam pomóc. Możecie dostać mniejszą karę.
- Kazali nam... Kazali... Śmierciożercy - odpowiedział ze zbolałą miną chłopak.
Po pokoju przeszedł okrzyk zdumienia. Dumbledore pokiwał głową.
- Tak myślałem. No cóż... Nie mogę was wyrzucić ani odesłać z powrotem do Francji, bo to niezgodne z regulaminem. Jednak zostajecie zawieszeni w prawach ucznia na 2 miesiące. Od waszych domów odejmuję po 100 punktów. Macie również szlaban z panem Filchem. Przez tydzień - przez chwilę panowała cisza - Muszę powiedzieć, bardzo się na was zawiodłem. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Pani Nadows, Państwo Cross oraz Państwo Eluard, proszę zostać.
Trójka uczniów wyszła z gabinetu. Nie rozmawiali, nie spojrzeli na siebie nawet. Pierwsza odeszła Mil, skręcając w stronę Wieży Gryffindoru. Zanim tam dotarła, usłyszała zza rogu głos Remusa i Angeliki Higgins. Dziewczynę ledwo kojarzyła, była Krukonką. Miała jednak specyficzny głos i po tym Mil ją poznała.
- Remus. Kiedy powiesz tej Nadows, że jesteś ze mną, noo? Już zaczynam się niecierpliwić.
- Angel... Wiesz, że to może być trudne. Nie jestem do końca pewny jak zareaguje.
- Wiem... - głos dziewczyny był zawiedziony - Ale pospiesz się...
- No to Ci to ułatwię, Lupin - powiedziała cicho po francusku dziewczyna - Głowa do góry, pierś do przodu, Nadows!
Odetchnęła głęboko i wyszła zza rogu.
- O! Remus. Szukałam cię. Mam ci coś do powiedzenia - dziewczyna wydawała się kompletnie nie zauważać Krukonki przytulającej się do chłopaka.
- Tak, Mil? - spytał lekko przestraszony Remus.
- Myślę, że posiadanie dwóch dziewczyn nie jest dobrym sposobem na życie. Nie sądzę, że nasz związek ma jakąkolwiek przyszłość. Zgodzisz się ze mną?
Dziewczyna mówiła chłodnym, pewnym siebie głosem.
- Uhm... Tak... Myślę, że masz rację.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
Mil szybkim krokiem pokonała krótki dystans do pokoju wspólnego. Weszła do swojego dormitorium. Było puste. Wszystkie dziewczyny oprócz niej były w domach. Siedziały z rodziną, śmiały się, jadły i rozmawiały. A ona? Spędzała Święta w zamku. Nie chciała wracać do Francji z powodu ojca. A może powinna tam pojechać razem z Monicą? Zobaczyłaby Michaela i Anthony'ego, i Gregory'ego, i Jakoba - swoich braci. Tęskniła za nimi, ale nie potrafiła zdobyć się na spędzenie kilku tygodni z ojcem. Mil mrugnęła kilka razy, kiedy zdała sobie sprawę, że w oczach ma łzy. Nadal stała w wejściu do dormitorium. Pokój był ładny i przestronny. Ściany były koloru błękitu, przyjemnego dla oka. Przy każdym łóżku stała szafa. Na wprost od drzwi wejściowych były 4 łazienki. Na drzwiach od toalet były przyczepione tabliczki z imieniem dziewczyny, do której należała. Pokój dzieliła go z Lily, Alexis i Ashley. Tej ostatniej dziewczyna zbytnio nie lubiła.
Dziewczyna przeszła przez pokój i rzuciła się na łóżko. Zdjęła buty i w ubraniu weszła pod kołdrę. Sięgnęła po różdżkę i nastawiła budzik. Po chwili spała.
***
Remus wszedł do PW. Wypatrzył Syriusza i usiadł obok niego.
- Stary, co się stało? - spytał zmartwiony przyjaciel.
- Daj spokój, Syriusz. Mil nakryła mnie z Angelą.
- Co?! Mówiłem ci, żebyś od razu jej powiedział. Jak zareagowała?
- Nie wiem czy to było normalne czy nie. Wyszła zza rogu i ze śmiertelnie poważną miną stwierdziła, że nasz związek nie ma sensu.
- No to... chyba dobrze? Wiesz, w sumie zawsze mogła rzucić się na ciebie z pazurami, transmutować cię w żabę i wiele innych. Nie wiadomo co ona tam umie.
- W sumie tak. A tak w ogóle to gdzie ona jest?
- Poszła do dormitorium.
Siedzieli jeszcze długo. Rozmawiali, grali w szachy. Po chwili zeszła do PW zaspana Mil.
- Kolacja już była, czy nie? Umieram z głodu - usiadła obok nich, próbując się dobudzić.
- Już była - odpowiedział Syriusz.
- Cholera jasna.
- Mogłabyś mówić po angielsku? My po francusku nic nie rozumiemy... - stwierdził Remus.
- Hmm...? Co? A! Tak, jasne. Przepraszam. Z przyzwyczajenia już gadam po francusku zaraz po obudzeniu. Konam z głodu.
- Przynieść ci coś z kuchni? - zaproponował Remus.
- Jak ci się chce - kiedy zobaczyła, że chłopak wstaje uśmiechnęła się - Dzięki, wielkie!
Po kilku minutach, które dla Mil były wiecznością, Remus wrócił z jedzeniem i sokiem dyniowym.
- McGonagall mnie złapała, ale kiedy się dowiedziała, że tobie niosę jedzenie, odjęła mi tylko 10 punktów i puściła wolno.
- Czuję się zaszczycona, dzięki.
Dziewczyna jadła dość spokojnie, jak na taki głód. W PW panowała niezwykła cisza.
- Mil... - zaczął Remus - Jesteś na mnie zła?
- Nie, Rem. Stało się nieuniknione. I tak bym w końcu się dowiedziała, nie? - dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
Nagle do Wieży wpadła Monica, Alexis i Lily.
- Wróciłyśmy szybciej! Tęskniłyśmy za tobą! - krzyknęły od progu dziewczyny.
- Na Morganę, ciszej! Głowa mi pęka! - warknęła Mil.
Monica wspięła się na kolana siostry i podkradła jej kanapkę. Reszta przerwy świątecznej minęła Mil bardzo szybko. Stało się to za sprawą przyjaciółek, które ciągle namawiały ją na bitwy śnieżne i inne tego typu ekscesy.
No fajnie fajnie, nawet tak dużo nie trzeba byłoby poprawiać ;)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem poćwicz cierpliwość i zaczekaj, aż Ci odpowiem - przecież bym to zbetowała :D
Nadal czekam na obiecaną krytykę :P
I pisz dalej, bo robi się ciekawie :)
:*
Ruda
Dziękuję
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się C;
Co za świnie z tych śmierciojadków :c
Nadal nie przestaję
Być wzruszona...
Pozdrawiam
Łapo : *
Ojej, dzięki!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy, nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała po Remusie... A co do Mil to już Ci powiedziałam. Jej reakcja też mnie zdziwiła.
Tak czy inaczej pozdrawiam i czekam na następną notkę ;**
JAK MOGŁAŚ ROZDZIELIĆ REMUSA Z MIL? A w sumie to dobrze. Ciekawie toczy się akcja i trochę się miesza co mi się podoba.
OdpowiedzUsuń