wtorek, 25 września 2012

X Lody o smaku miłości?


Lily westchnęła głęboko i powiedziała, że idzie do innej lodziarni, ale Mil zdążyła złapać ją za rękaw i przyciągnąć do siebie, zanim ta dotarła do wyjścia.
-No, no, Potter, słyszałam, że za niedługo ma się pojawić nowa miotła. Kto ją szybciej zgarnie? -Zagadała Mil. Chłopcy obrócili się jak na komendę i spojrzeli na trójkę przyjaciół z obrzydzeniem (nie licząc Syriusza, który uśmiechał się szeroko do Mil).
-Jak tam policzek?-Zapytała Nadows, udając  troskę.
-Całkiem nieźle. Poradziłem sobie z uleczeniem.-Remus uprzedził Jamesa w odpowiedzi. Rzekł to spokojnym tonem  mówiącym 'błagam, tylko nie to samo'
Mil wymusiła uśmiech. Trochę trudno jej było odpowiadać na takie opanowane słowa.
-Kupuj miotłę i się wynosimy, banda Pottera lubi tu długo przebywać.-Lily próbowała rozluźnić ucisk Mil na swoim nadgarstku.
-Hej! Czemu uważacie nas za bandę POTTERA? Może to jest armia Blacka? Brzmi lepiej!-Oburzył się Syriusz, ale nikt zbytnio na niego nie zwrócił uwagi. Mil wskazała na gablotę z Nimbusem 1000, na co James nie wytrzymał:
-Dostałem go już wcześniej. Przesyłają mi specjalny sprzęt, bo jestem ich ulubionym klientem. Nie myśl, że jesteś najlepsza, to irytujące.
Mil zmrużyła powieki i podeszła do niego jak burza.
-Ja nie myślę, że jestem najlepsza. Ja jestem najlepsza, James. Bardziej irytujący jest fakt, że tak łatwo się dajesz dziewczynom. A widać, że nawet Lily jest silniejsza od ciebie.-Kopnęła go szybkim ruchem w brzuch. A raczej chciała go kopnąć ale to przewidział. Pod względem szybkości, trudno było go prześcignąć. James zrobił krótki piruet i tym samym podłożył nogę Mil a ona trzasnęła brodą o podłogę.
Lily szybko przykucnęła przy koleżance i pomogła jej wstać.
-Zrobiłeś to dziewczynie, idioto?-Chwyciła go za fraki koszuli i wbiła w jego oczy  twarde spojrzenie.-Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Zrobisz.-Wysunęła z kieszeni różdżkę  i przyłożyła ją do gardła Jamesa.-Nie jestem tą słabą.
James był tak blisko Lily, że w innym wypadku zaczerwienił by się po uszy. Jednak teraz patrzyła na niego z taką nienawiścią, że trudno mu było wydobyć z siebie choćby słowo.
-Lily, nie oszukujmy się, nie zrobisz mu nic.-Prychnął Syriusz.
-To się okaże.-Uśmiechnęła się do zlęknionego sprzedawcy i wyszła nie czekając na jakieś protesty.
-To było nietypowe dla Lily. Teraz, Rogaczu, nie dziwię się, że się w niej podkochujesz.-Syriusz odprowadził rudowłosą zdumionym spojrzeniem.
Mil otarła lekko zsiniały podbródek.
-HOHO! Nie wyglądało to bezpiecznie. Czekam aż Lily coś ci zrobi, James.-Mil nie poddała się bólowi. Nadal wyglądała tak buntowniczo i przywódczo jak zawsze, jakby nic się z nią nie stało.
-Ja też. Nie masz u niej najmniejszych szans, Potter.-Severus odebrał od lodziarza rożek.
-Ty bynajmniej też.-Żachnął się James.
-'To się okaże'.-Snape uniósł brwi z dezaprobatą.
-Ma w każdym razie większe szanse niż ty, Potterku. Przynajmniej Lily się z nim przyjaźni.-Dołączyła się Mil.
-A ja?-Syriusz spojrzał na Mil z umiłowaniem.-Co ze mną?
-To znaczy? Ty też kochasz się w Lily?!-Nadows prawie wybuchła ze śmiechu ale powstrzymała ją odpowiedź Syriusza.
-Raczejwtobie. Tojakztąrandką?Pytałem się ciebie ostatnio czy... sięzemnąumówisz.-Wszyscy spojrzeli na Blacka jak na ufoludka.
-Możesz powtórzyć wolniej?-Zapytali wszyscy równo. Chyba pierwsza i ostatnia rzecz, w której się ze sobą zgodzili.
-Ostatnio się zapytałem czy się ze mną umówisz.-Syriusz wyszczerzył zęby, mówiąc to baaardzo wolno i wyraźnie kładąc nacisk na każdą spółgłoskę.
Mil i Severus parsknęli śmiechem, James oraz Remus spojrzeli na Syriusza z ukosa, upewniając się czy nie żartuje, a Peter jak zwykle nie wiedział o co chodzi.
-Może być.-Nadows mrugnęła do Syriusza i ciągnąc za sobą Snape'a, zorientowała się co właśnie powiedziała. A była osobą, która dotrzymywała słowa.

niedziela, 23 września 2012

IX Niechciane Spotkanie

Środa nadeszła bardzo szybko. Kiedy Lily i Severus zeszli na śniadanie, Mil czytała Proroka Codziennego.
- Cześć – rzuciła wesoło, podnosząc na chwilę wzrok znad gazety.
- Co Ty taka uhahana? – spytała Lily.
- A czemu by nie? Ładna pogoda, słoneczko świeci, nikogo nie zabili, idziemy na zakupy, także czemu ma mi nie być wesoło? Siadajcie, jedzcie.
Śniadanie trwało w milczeniu. Tylko od czasu do czasu ciszę przerywał szelest przewracanej strony. W końcu trójka przyjaciół zebrała się i ruszyli w stronę osiedlowego sklepu.
- Spóźniliście się! – krzyknął James radosnym głosem.
- Niby jak, Potter? Naucz się patrzeć na zegarek. Jest dopiero 9.55. Jesteśmy przed czasem, nieuku jeden! – krzykną z satysfakcją w głosie Severus.
- Słuchaj, Smarku. To, że zasłaniasz się swoją siostrzyczką, nie oznacza, że masz mnie obra…
Nie dokończył, ponieważ Mil z prędkością i siłą godną najlepszym sportowcom uderzyła go w policzek.
- Jesteś żałosny, Potter. Ty i ta twoja banda. Do widzenia. Chodźcie, sami zrobimy zakupy – po czym, z dumnie uniesioną głową, odeszła.
- Gratuluję, Potter – powiedziała Lily – Ona ma rację, jesteś żałosny. Chodź, Severusie.
Mil zamachała lewą ręką i po chwili zjawił się Błędny Rycerz.
- Do Londynu, przed Dziurawy Kocioł, 3 razy.
- Razem będzie… 33 sykle – powiedział konduktor.
Dziewczyna podała odliczoną sumę i wsiedli. Zajęli miejsca przy oknie. Po paru minutach znaleźli się pod Dziurawym Kotłem. Mało rozmawiali. Przeszli przez bar, wyszli na podwórze. Stuknęli w cegłę i przeszli do świata, w którym czuli się po prostu jak w domu. Ulica Pokątna jak zwykle była zatłoczona. Całej trójce od razu pojaśniały miny.
- Wiecie co, mama mi dała pieniądze na nową miotłę. Moja Zmiataczka ma już tyle lat, że nadaje się tylko do zamiatania podłogi – powiedziała Mil, z radosną miną patrząc na wystawę Sklepu ze Profesjonalnym Sprzętem do Quidditcha „Pod Miotłą”.
- Nie zachowuj się jak Potter – zganił ją Severus – On też tylko gada o miotłach i quidditchu.
- Severusie, w te wakacje po raz pierwszy mówię o miotłach. O quidditchu nie wspominałam, więc nie mów mi, że jestem taka sama jak ten bubek. Poza tym Nimbus 1000 jest całkiem niezły i tani – uśmiechnęła się na samą myśl o nowej miotle – No, ale na początek kupmy książki.
Przez kolejne 3 godziny chodzili po sklepach i kupowali książki i inne potrzebne przybory. Kiedy kupili wszystko, czego potrzebowali, poszli do Lodziarni na lody. Tam niestety spotkali Huncwotów.

niedziela, 16 września 2012

VIII Przeprosiny czy pozory?

 Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale komputer mi się popsuł. Nie wiem kiedy pojawi się następna notka, ale mam nadzieję że niedługo. Myślę, że się Wam, drodzy czytelnicy, spodoba. ;) ~Łapa


- Ale o co chodziło z tą sprzeczką z Jamesem? – Lily suszyła głowę Mil od dobrych 20 minut.
- O nic. Trochę mnie zezłościł, to mu powiedziałam, że jest chłoptasiem i tyle. Prawda Sev? – spytała kuzyna.
- Prawda, prawda.
- A co o nich sądzisz, Mil? – zmieniła temat Ruda.
- Są w porządku. Trochę zbyt się wywyższają, ale to się załatwi.
- Niby jak? – zakpił Severus.
- A tak, braciszku, że w gryffońskiej drużynie quidditcha nie ma dziewczyn. A James został kapitanem drużyny. Jak mu się tam wepcham, tymi oto łokciami, to zobaczy, że dziewczyny wcale nie są tylko do chodzenia i zmieniania jak rękawiczki. Utemperujemy trochę Pottera i Blacka, to będą chodzić jak w zegarku. Lupin wydaje się rozsądny, myślę, że będzie mi nawet trochę pomagał. A co do Petera… nie mam o nim zdania. Taki ciapa z niego. Jak się postarać, to wyjdą z niego ludzie – zakończyła z uśmiechem.
Mina Severusa jednoznacznie mówiła, co sądzi o stanie umysłowym Mil.
- Czyś. Ty. Zwariowała? Rzucasz. Się. Prosto. W. Paszczę. Lwa! – cedził przez zęby chłopak.
- No nie przesadzaj! I tak jestem w Gryffindorze. I tek mam w herbie lwa! A co mi tam, jeden lew czy dwa. Co za różnica?
- Jesteś tak sam o głupia, jak wszyscy Gryffoni – stwierdził po chwili. Widząc jednak minę Lily, dodał – No może to się nie tyczy Lily, bo ona ma rozsądek. Nie tak jak ty, Mil czy…
- Ty, Severusie? Widzisz, to u nas rodzinne.
Doszli do niewielkiego sklepu na rogu. Tam oczywiście, stali Huncwoci.
- Aż mnie różdżka świerzbi, żeby rzucić na nich jakiś urok… Niewinny, mały uroczek – powiedziała Mil, widząc minę Rudej – Taki tyci, tyci. Nie? No to nie… - zakończyła ze zrezygnowaną miną.
- Mil, dobrze wiesz, że tu jest Anglia, a nie Francja. Tu nie można rzucać czarów poza szkołą. Zresztą niedługo rok szkolny się zaczyna.
- Noo… Trzeba się wybrać na zakupy na Pokątną… Mam szatański plan – powiedziała z miną źle wróżącą – Poczekajcie tu na mnie.
- Jak ma taką szatańską minę, to możemy się spodziewać kłopotów – westchnął cicho Sev.
- Hej, chłopaki! – przywitała się wesoło z Huncwotami – Byliście już na Pokątnej?
- Nie, niedługo się wybieramy, a co? – uśmiechnął się do niej Remus.
- To może byśmy się wybrali razem? Tak w ogóle, to przepraszam cię za to ucho, Po… James.
- Dobra, nie ma problema. A kiedy idziecie? – Potter patrzył na nią mniej podejrzliwym okiem.
- Gdzieś na dniach. Może w środę?
- Nam pasuje.
- Hej! Chłopaki! Co wy tam robicie? Jaja znosicie? – ze sklepu z hałasem wyszedł, nie kto inny, jak Syriusz Łapa Black. Na widok Mil przystanął, wlepił w nią oczy i wypalił – Umówiszsięzemną, Miiil?
- Co? – zaśmiała się – Mów wyraźniej.
- Umówisz się ze mną, Miiil?
- Nie wiem, zobaczy się. No to do zobaczenia w środę! Pod sklepem o 10! – pomachała im i już jej nie było.
- Wiesz co Łapo? Jesteś Miszczem Podrywu. Każdy powinien się od ciebie uczył – skwitował ze śmiechem Lupin.
Mil wróciła do przyjaciół.
- Ty zwariowałaś? Pogodziłaś się z Potterem?! – wypalił d razu Severus.
- T tylko pozory, braciszku, pozory – powiedziała cicho, tak, by Huncwoci nie usłyszeli.
Biednemu Severusowi Snape’owi jeszcze długo po głowie chodziły słowa Mil: „To tylko pozory, braciszku, pozory”.

sobota, 15 września 2012

VII Jezioro Przegranego

Za ostatnie dwa wspaniałe posty (na prawdę to mówię!) wzięła się Łapa. Planowałam od baaardzo długiego czasu coś napisać ale moje lenistwo wzięło górę! Myślę, że mi to wybaczycie i spodoba się wam mój rozdział.
Wciąż czekamy na bety, bo ja nie jestem zbytnio genialna w ortografii :D ~Still loving you - Rogacz



Przez ostatnie dni chłopacy nie spotykali Mil ani Seva. I dobrze! Przynajmniej tak uważał Potter.
Wieczorami opracowywał plan, który pomógłby  zwrócić mu reputacje. To on był tym dającym w kość! Mil sprawiała mu same kłopoty a Smarkerus miał z tego ubaw. Ostatnio widział Severusa, ale nie był sam. Przy jego boku spacerowała Lily.
Jedyna rzecz, która go na maksa irytuje. Co Evansównej tak podoba się w tej pokrace?! Dlaczego nie przykleja się tak do niego? Pottera trudno nazwać romantykiem, który lubi miłość. W głowie odpowiada sobie argumentami, że po prostu Lily jest ładna i to wszystko.
Taa, tylko ładna.

Wczesnym rankiem wybrnął na zewnątrz. Pogoda była idealna. Słońce przytrzymywało ciepłą temperaturę, wiatr lekko ją poprawiał swoim zimnym podmuchiwaniem i do tego wszystkiego rześkość rosy. Odruchowo skierował się w stronę nieopodal ułożonego jeziorka, przy którym zazwyczaj spotykał się z przyjaciółmi.
Z daleka zauważył brnącego przez wodę, z podwiniętymi nogawkami, Syriusza. Zmusił jeszcze senne ciało do biegu. Pomachał Łapie by do niego podszedł - woda na pewno była zbyt zimna po świeżej pobudce.
-Masz coś dla mnie?- Syriusz łakomie spojrzał na jabłko Jamesa.
-Chyba byś chciał. Sam sobie zrywaj jabłka, nie będę wszystkiego za ciebie robił.- Prychnął ale przy tym uśmiechnął się szeroko do Łapy i podał mu jabłko by zrobił 'małego gryza'.
-Wszystko to robi za nas Remus.- Zaśmiał się pogodnie, w przyjazny dla uszu sposób, Syriusz.- Chyba od czasu do czasu musimy sobie darować odpisywanie od niego.
Łapa buchnął śmiechem gdy zobaczył przerażoną minę Jamesa.
-Gdybym nie odpisywał nie przeszedłbym do kolejnej klasy!-Potter odwzajemnił uśmiech.- Remus się zbliża.
Faktycznie, Lupin na swoich przydługich nogach podszedł do nich szybkim krokiem i ścisnął ich dłonie.
-To wasz rekord, nie zrobiliście sobie krzywdy!-Zdumiał się Lunatyk po czym ukradł Syriuszowi jabłko.
-Nie miałeś czasami przyjść z Glizdą?-Zapytał James.
-Ty dzisiaj miałeś o to zadbać.-Westchnął Lupin.-Chyba będziemy musieli przeżyć bez niego.
-Raczej on bez nas.-Poprawił go szybko Syriusz.-Jakieś plany na dzisiaj?
James wspiął się na palce bo zobaczył w oddali jakiś cień przechodnia. 2 przechodni. Od pewnego czasu był przewrażliwiony na dwójkę ludzi.
-Co znowu?-Syriusz przewrócił oczyma gdy Potter ponownie nabrał pozy surykatki.
-Ktoś się zbliża.-Powiedział szybkim, panicznym głosem.
-OHOHO! Czyżby pan Potter stchórzył od ostatniego czasu?-Zdziwił się Remus z rozbawieniem.
-JA? Stchórzył?-James rzucił mu zdziwione spojrzenie znad brwi.-O MÓJ BOŻE TO MIL.
-Myślisz, że znów będzie ci odgryzała ucho? Bo jeśli tak to możemy popatrzeć.-Roześmiał się Syriusz i dał kuksańca w bok Jamesa.-Daj spokój, stary.
-Potterku, idzie też twoja panna młoda... i pan Snape.-Ostrzegł go Remus.- Chcesz uciekać?
James szybko pokręcił głową. Nie dokończył swojego planu a oni zjawili się zbyt szybko. Jeśli zacząłby się oddalać byłaby to oznaka słabości, a on nie mógł za nic jej okazać.
Stał na baczność przy boku śmiejącego się Syriusza. Może i Black był jego najlepszym przyjacielem, ale nie przeczył, że w takich momentach najbardziej irytujący.
-Hej, Potter. Co jest nie tak?- Severus nabrał pewności siebie przy boku Mil. Zmierzył go wzrokiem co przypomniało Jamesowi, że to on ma być silny.
-A co z tobą? Widzę, że jedyne towarzystwo jakie sobie znajdujesz to dziewczyny.- Odwarknął Rogacz. 
Lily się zarumieniła co sprawiło, że James pobladł. Pierwszy raz na jego słowa tak zareagowała!
-Potter, przecież ty też lubisz się pojawiać w naszym  towarzystwie. Szkoda tylko, że nie umiesz rozmawiać z płcią żeńską.-Mil uśmiechnęła się do niego złośliwie.
-Za to, w przeciwności od Severusa, umiem dogadywać się z chłopakami.-James poklepał po plecach Remusa.
-Daruj sobie, James.- Westchnęła głęboko Lily. Na chwilę Potter spotkał jej spojrzenie, ale zaraz mu ono uciekło.- Czy możemy ich zignorować i iść dalej?
-Myślę, że gdyby Mil znów zrobiła Mu krzywdę byłoby fajnie.-Powiedział Severus. Trafił w czuły punkt James'a. Nie dość, że wspomniał o tym przy Lily to jeszcze naraził się na zgodę od TEJ dziewczyny. 'Już nigdy nie wspomnę ani nie pomyślę o imieniu Mil - to sprowadza tylko problemy' pomyślał nerwowo i wbił w Seva pełne nienawiści spojrzenie.
-Mil, o co chodzi?- Lily poczuła się zdezorientowanie. Czemu znowu o niczym nie wie? To musiało się stać, kiedy jej mugolska mama zmusiła ją żeby poszła razem z nią na 'pełne przygód' zakupy. Tak na prawdę miało to ją zbliżyć do jej siostry, ale to chyba nigdy nie nadejdzie.
-Ostatnio zaszło małe nieporozumienie między mną a Jamesem.-Uśmiechnęła się znów w bardzo podobny do niej sposób. Uśmiech docierał tylko do ust ale w oczach krył się sarkazm i kpiące rozbawienie.
-Małe?!-Oburzył się Potter. Później nie myślał nad swoimi czynami. Podszedł do niej gwałtownym krokiem.  Kipiał złością, której nie dało się zignorować.
-Daj spokój, Rogacz.-Próbował go uspokoić Remus.-Ona nic złego nie powiedziała.
-Nadal mam ślad.-Szepnął James  do Mil. Szept brzmiał jeszcze bardziej niebezpiecznie niż jego krzyk.-Nadal mnie boli.
-James, to były żarty, idioto.-Syriusz podszedł do niego i chwycił go za ramię.-Mil to miła osóbka, na serio.
-Mogę być nie miła jeśli nadal będziesz się zachowywał jak skończony palant.-Powiedziała opanowanym głosem Mil.-Gorsza niż ostatnio, 'chłopczyku'.
James nie pewnie przełknął ślinę. Nie wiedział czy chce się mieszać przy niej w tarapaty. Już otwarł usta by coś odpowiedzieć ale wyprzedziła go Lily. -Widzę, że dużo się pomiędzy wami zmieniło. James, jak często zmieniasz poglądy na temat dziewczyn ? Za rok znów znajdziesz inną?-Ona i jej wizerunek w ogóle nie pasował do tej akcji. Patrzyła na to wszystko swoim spokojnym i mądrym spojrzeniem i tak samo mówiła. W jej głosie była nutka groźby ale przy tym brzmiał dźwięcznie, jak zawsze.
-Nie mam z Mil nic wspólnego. Tylko z tobą.-James od razu poczerwieniał na twarzy. Często, zbyt często, prawił jej bezmyślne komplementy ale nie w takim towarzystwie. Z twarzy Mil zniknęła złość i pojawiła się raczej niepokój.
Severus popatrzył na Lily z obawą, że się uśmiechnie ale ona przewróciła tylko oczyma i ponownie odrzekła:
-Błagam cię, James, daruj sobie.
Na to Syriusz wybuchnął śmiechem (co nie było jakieś zadziwiające).
-Ona jest taka urocza! Normalnie wszyscy mówią 'Daj se siana, debilu' a ona cię przy tym prosi!-Łapa oparła się na ramieniu Remusa i kontynuowała śmiech.
James tego się spodziewał. Wszyscy myślą, że się do tego przyzwyczaił ale przez te parę lat  zna Lily i tylko ona mu rani serce kiedy mówi coś takiego. Jednak na zewnątrz nadal wyglądał tak jak zawsze. Nienaruszony, nic nie czujący James Potter.
Znów w gardle poczuł smak przegranej.
-Faktycznie, bądźmy mądrzejsi i sobie darujmy.-Rzucił ostatnie złowrogie spojrzenia Mil i Severusowi. Na Lily nie odważył się spojrzeć. Tak na prawdę, to ona sprawiała, że się poddawał. Rzucił po dolarze kolegą.
-Chodźmy coś kupić.-Oświadczył i ruszył przed siebie, udając swoją postawą, że wygrał.