Witam was po raz chyba ostatni. A więc tak: Rogacz odchodzi. Chcę to napisać bez żadnych boleści ani udawania jak bardzo mi będzie was wszystkich brakować. Możliwe, że będę trochę tęskniła za pisaniem ale trzeba się wziąć za inną część życia.
Na koniec napiszę wam notkę, wybaczcie że będzie odbiegała od tematu ale musiałam. Pozwoliłam sobie wcielić się Lily w moją obecną(nieco głupią) sytuację.
A więc zaczynajmy.
~love Rogacz
Mil odeszła. Przynajmniej na jakiś czas. Nawet nie starała się niczego wyjaśniać, co oznaczało tylko jedno. Stało się coś strasznego.
Lily, późnym wieczorem, naskrobała piórem list do przyjaciółki ale po chwili zrolowała go i wrzuciła do kominka. Jeśli Mil postanowiła zachować nawet wobec niej sekret nie będzie się narzucała. Pamiętała tylko jej 4 słowa "mama jest w mungu".
Pozwoliła sobie dużej posiedzieć w dormitorium niż zwykle. Nadchodziła 3 rano ale ona zdawała się nie patrzeć na czas.
-Czas to pojęcie względne. Wcale nie jest tak późno.-Mruknęła do siebie ziewając. Wzięła podręcznik do eliksirów i próbowała rozwiązać jakieś zadania dodatkowe, ale wyglądało na to że wszystkie były już wykonane. Gdyby nie pomoc Snape'a nie poradziłaby sobie z tym. A gdzie tam Snape'a! Stary udawacz, który nawet nie ma pojęcia jak poderwać dziewczynę. Lubiła jego towarzystwo ale widziała w nim tylko i wyłącznie kolegę, którego kiedyś by mogła nazwać przyjacielem. Ostatnimi czasy coś przed nią ciągle ukrywał, bał się odpowiadać na jej pytania, był złośliwszy. Jego miejsce zajął za to James. Od początku roku szkolnego czuła w głębi swojego serca, że uczucie do niego się rozwijał. Podobał się jej sposób w jaki się śmiał,wygłupiał,popisywał przed nią. Tylko przed nią. Czasami jego komplementy ją rozbrajały ale zawsze umiała pozostać w opanowanej postawie. Skarciła się za te myśli ale one ciągle powracały a ona coraz bardziej się do nich uśmiechała. Do pewnego momentu.
James wyskoczył w samych bokserkach z pokoju dla chłopców. Lily zmierzyła wzrokiem jego umięśnioną klatkę piersiową i lekko się zarumieniła. Miała nadzieje, że chłopak uzna to za blask z płomieni.
-O,Lily!Co tu robisz?-Zapytał pośpiesznie. Zarzucił na siebie ciemną pelerynę, którą trzymał w ręce.
-A nie widać?-Zapytała otrząsając się z podziwu jego postury. Nawet się nie uśmiechnęła,niech nie myśli że jest taka łatwa.
-Znowu się uczysz?-Zapytał dobrotliwie. Nerwowo skubał rękaw, jakby się niecierpliwił.
-O co chodzi,James?-Nie odpowiedziała na pytanie. Chyba na kogoś czekał, a umówił się z tą osobą właśnie tutaj.-Chcesz żebym stąd wyszła?
-E...nie,nie, skądże znowu.-Powiedział ale Lily natychmiast wyczuła w jego słowach kłamstwo.
-Mogę się dowiedzieć na kogo czekasz?-Zgarnęła ze stołu wszystkie swoje książki i uniosła się z fotela.
-Ja? Na nikogo.-Burknął pod nosem.
-Pytam wyraźnie.-Warknęła. Podeszła do niego wolnym krokiem ale on szybko odwrócił spojrzenie,jak nigdy.-O co chodzi,James?
-Nie twoja sprawa.-Mruknął. Nie ważył się podnieść głowy ale jego ton nieco się uniósł.
-Czego się boisz, Potter?-Uniosła jego podbródek jednym palcem.
-Niczego, Lily. Powinnaś iść się położyć.-Wyrwał się. Najwyraźniej nic mu się nie podobało.
-Dobra. Ale wiedz, że zachowujesz się bardzo nietypowo. Zazwyczaj wyraźnie mnie...mniejsza z tym.-Dziewczyna poprawiła sobie włosy. Dlaczego nie powie jej nic miłego? Żadnych przeprosin,wyjaśnień?
Sama do niego podeszła i go przytuliła. Jak najlepsza przyjaciółka. On poklepał ją po plecach ale po chwili ją odtrącił.
-Przepraszam ale nie możesz wszystkiego wiedzieć. Na pewno nie wszystkich sekretów.-Uśmiechnął się do niej smutno.
-Jeśli byłoby to coś związanego z waszą "wielką czwórką" to byś się tak nie zachowywał. Po prostu wolisz ich odstawić żeby ze mną pobyć.Tak to zauważałam.-Otwarła się przed nim. Mogłaby mu teraz powiedzieć, że jest obiektem jej westchnień ale coś go jakby denerwowało.
-Otrzyj łzę, Evans. Nie skorzystałaś.-Teraz już stanął sztywno i patrzył twardo w jej oczy.
-Jaką zaś łzę? Nie mam nad czym płakać, Potter.-Stała się jego przeciwniczką. Uniosła głowę lekko do góry i popatrzyła na niego lekceważąco. Znała dobrze tą Lily, tą która kpi sobie z Jamesa.
-Daruj sobie to. Czemu nie pójdziesz do łóżka?-Warknął.
-A czemu ty nie pójdziesz?
-Zapytałem pierwszy.
-Nie kłóćmy się.-Wypuściła powietrze z ust. Nie mogła pozwolić sobie na takie niedogodności. Podobał się jej, to rzecz pewna ale on już nie był taki jak kiedyś.
-No tak, przepraszam. Muszę się uspokoić to wszystko przez...eee...Syriusza. Musisz wracać do pokoju bo się z nim tutaj umówiłem i nie chciał żeby był tu ktokolwiek. Proszę.-Przybrał minę małego kotka. Ona natychmiast wyczuła, że James kombinuje.
-Jasne. Jutro mi powiesz o co chodziło?
-Zależy co się stanie.-Uśmiechnął się do niej. A zrobił to tak słodko, że nie mogła się oprzeć i jak na rozkaz poszła do pokoju dziewczyn.
Następnego dnia widziała go całującego się z nijaką Allys Bennet z Gryffindoru. Dziewczyna dosyć ładna i zabawna. Właściwie Lily się z nią kolegowała.
Zaschło jej w ustach ale zamiast zapytać się czemu ją okłamał pobiegła w drugi korytarz.
Tchórz.
Żegnajcie, kochani ;*
smuteczek! wróć, jak będziesz mogła i mobilizuj Łapę do dalszego pisania.
OdpowiedzUsuńRozdział na plus, tylko spacje gdzieś szaleńczo się rozbiegły po tekście.
Jeśli możesz, nie przestawaj pisać. Niekoniecznie to, może coś całkiem z innej beczki, ale pisz.
Pozdrawiam ciepło.
Łapko, Łapeczko. Znam te twoje sytuacje doskonale, jak wiesz, bo z tobą stale utrzymuję kontakt. Żałuję tylko, że nigdy nie miałyśmy okazji się spotkać. Chyba Cię poważny dołek załapał. Jak wiesz, zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet mogę ci pomagać pisać rozdziały, podsuwać pomysły. Byleś tylko dalej pisała. Bo ludziom się to podoba. I mi również. Na dodatek, urwałaś rozdział i historię w takim momencie, że po prostu nie możesz teraz przerwać. Doprowadź do końca dzieje Mil, Jamesa, Syriusza, Lily, Lupina i Glizdogona. Proszę. Dla nas.
OdpowiedzUsuń(chyba pomyliłaś mnie z Łapą, a my jesteśmy dwoma różnymi osobami ale udam, że ten wzruszający kom. będzie do mnie :d )trudno mi obiecywać. Tak, masz rację mam totalnego doła i trudno mi się podnieść na duchu. Niekiedy pisanie daje mi ulgę ale nie ma nic to związanego z huncwotami. Brak weny. Jak mówiłam, możliwe że wrócę. Łapa będzie z wami, będę ją próbowała motywować jeśli zechce utrzymywać ze mną kontakty.
OdpowiedzUsuń~rogacz
Rogaczu, kochanie! Obie piszecie cudownie i choć uważam Łapkę za wielki autorytet, to bez Ciebie, blog nie będzie tym samym. Nadal będą to Huncwoci, ale już tacy bez wyrazu. Tacy inni. Nadal doskonali, ale, jednak nie Ci sami (ah, tak się zrymowało). Oczywiście bloga będę czytać nadal, bo Łapka bosko pisze, ale będzie mi Ciebie brak D: Nadal rozwijaj swój talent, który bez wątpienia posiadasz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wasza najlepsza, najukochańsza i najfajniejsza fanka :*
Pisz dalej. I rozumiem, że oparłaś na swojej, ale... Jak mogłaś ?! (bez urazy) James nie jest takim Skur*ysynem! Ja rozumiem trudna sytuacja mam podobnie i... A w sumie racja, podobnie wyładowywuje się na moim blogu. Ale błagam na kolanach, zmobilizuj się Rogaczu (mogę tak do Ciebie mówić?) I PISZ!!
OdpowiedzUsuń