Nadeszły Walentynki. Mil
nie lubiła tego dnia. Wydawał się jej zbędny. Dziewczyna nie była romantyczką. Gryfonka
postanowiła pójść do Hogsmeade, jako że weekend właśnie się zaczął. Pewnie
będzie tam pełno zakochanych par, ale nie przeszkadzało jej to. Nie lubiła
samego dnia, a nie zakochanych par.
Wstała, ubrała się i
zeszła na śniadanie. Tam czekali na nią już Huncwoci wraz z jej siostrą i przyjaciółkami.
- Mil, Mil, Mil! Zgadnij,
kto będzie dzisiaj w Hogsmeade! - Monica podskakiwała na swoim miejscu z
radości.
- Pewnie Michael. Albo
Anthony. Ewentualnie Gregory. Lub Jakob. - odpowiedziała lekko znudzona.
- Michael i Anthony!
Rozumiesz to?! Oni przyjadą do nas!
- Uspokój się, dziewczyno.
To nie koniec świata...
- Kim oni są? - wtrącił
Syriusz.
- Moimi braćmi. -
odpowiedziała Monica.
- Naszymi braćmi, naszymi.
To nie tylko twoje rodzeństwo, Monica.
- No dobra, dobra.
- A ile mają lat?
- Michael i Anthony mają
25. Pierwszy mieszka w Londynie i pracuje w Ministerstwie Magii, a drugi
niedawno otworzył małą kawiarnię w Hogsmeade. Właściwie to w tym samym budynku,
tylko wyżej, ma mieszkanie. Fajnie, bo chociaż blisko do pracy. Są bliźniakami.
Gregory ma 23 i mieszka we Francji, a Jakob 17. Teraz jest na ostatnim roku. No
potem jestem ja, a najmłodsza jest Monica. - wyliczyła Mil.
- To ile wasza mama ma
lat? Wygląda na jakieś 36. - spytał James.
- Ha! To akurat jest jej
tajemnica, której nie zamierzamy wyjawiać. - zakończyła rozmowę z uśmiechem.
Śniadanie skończyło się i
dziewczyna wyszła przed Wielką Salę. Zamierzała tam poczekać na resztę. Po
chwili z sali wyszli Lily i James, Remus z Angelą oraz Alexis z Tobiaszem.
- Do zobaczenia w
Hogsmeade. - mówiła do wszystkich z uśmiechem.
- Mil. - usłyszała głos za
sobą. Odwróciła się i zobaczyła Syriusza.
- Tak? - odpowiedziała.
-
PoszłabyśzemnądoHogsmeade? - zapytał na jednym wydechu.
- Słucham? - była wyraźnie
rozbawiona - Można wolniej?
- Pytam cię... Czy
poszłabyś ze mną do Hogsmeade?
- Jasne. - odpowiedziała z
uśmiechem - O ile nie będzie ci przeszkadzać spotkanie z moimi braćmi.
- Nie, oczywiście, że nie.
- To chodźmy.
- A Monica nie idzie?
- Nie, Dumbledore nie dał
jej pozwolenia. Dlatego potem Michael i Anthony przyjdą tutaj.
- Aha. Dobra, idziemy.
Wyszli poza bramy
Hogwartu.
- Gdzie masz się spotkać z
braćmi? - spytał.
- W kawiarni Anthony'ego.
Mówiłam już, że ma małą kawiarnię. Byłam tam raz, ale akurat nie było brata.
Całkiem ładne miejsce. - uśmiechnęła się lekko.
- Wierzę ci na słowo. -
zaśmiał się.
Po drodze zaczął padać
śnieg. Chwilę potem byli na miejscu. Syriusz przepuścił dziewczynę w drzwiach.
- No proszę, proszę. Jak
ty urosłaś! Moja mała siostrzyczka! - ledwo zdążyła wejść, a Michael gniótł ją
w swoim misiowatym uścisku.
- Ciebie też miło...
widzieć. Byłabym wdzięczna... gdybyś przestał mi gnieść płuca i w ogóle -
wydusiła dziewczyna.
Mężczyzna postawił ją na
ziemi.
- Michael, Anthony, to
jest Syriusz, mój przyjaciel z klasy. Syriusz, to są moi bracia. - przedstawiła
ich.
- Taa... jasne,
przyjaciel. My to już znam tych twoich "przyjaciół". - bliźniacy
pukali się nawzajem łokciami.
- Jesteście niepoprawni. -
stwierdziła dziewczyna, zdejmując szalik i czapkę. Płaszcz odebrał od niej
Syriusz. - Dzięki!
- Siadajcie. - Anthony
pokazał im stolik w głębi lokalu - Dla ciebie gorąca czekolada z bitą śmietaną,
co nie, Mil?
- Trafiłeś. -
odpowiedziała dziewczyna.
- A dla ciebie? - zwrócił
się do Syriusza.
- Hmm... Poproszę grzane
piwo kremowe.
- Już się robi.
- Ej, a ja? - krzyknął
oburzony Michael.
- Wiadomo, że ty weźmiesz
kawę, więc jaki sens jest pytać?
- Pff... Dla zasady!
- Zasady to tylko w chemii
- zaśmiał się Anthony.
- Co?!
- Chemia. Taki przedmiot w
szkole mugoli. Tam mieszasz na przykład kwas z zasadą.
- Coś takiego jak nasze
eliksiry? - Michael podrapał się po głowie.
- No powiedzmy - Anthony
odszedł spełnić zamówienia.
- Oni tak zawsze? -
szepnął Syriusz do Mil.
- Mhm. Zawsze sobie tak
żartują. Czasem nawet bardziej.
- To ty fajnie masz w
domu.
- Wiem. Michael, jak tam
ci się układa z Anną? - spytała głośno.
- A daj spokój. Ona była
pusta. I to strasznie. Leciała tylko na moje nazwisko i kasę.
- Mówiłam ci to od
początku, ale mnie słuchać jak zwykle nie chciałeś.
Później rozmawiali już o
szkole. Mil opowiadała Syriuszowi o Szkole Magii we Francji. On z kolei mówił o
tradycjach Blacków. Potem Gryfoni pożegnali się z bliźniakami i poszli w swoją
stronę. Powoli robiło się ciemno, więc postanowili wrócić do zamku.
- Dziękuję, Mil, że się
zgodziłaś ze mną pójść. - zaczął Syriusz.
- Nie ma sprawy. To dla
mnie przyjemność. - uśmiechnęła się.
Szli przez chwilę w
milczeniu.
- Wiesz, Mil. Ja chciałem
cię przeprosić.
- Za co?
- No, w ogóle w ostatnim
czasie zachowywałem się dziwnie. Liliane coś ze mną zrobiła. Chciałem pójść na
to spotkanie z tobą, ale coś mi nie pozwoliło.
- Ah... Nie ma sprawy.
Liliane jest podła i tyle. Nie potrafi zrozumieć, że ja nie chcę już być taka
jak ona. Skończyłam z tym. Francja została za mną i tyle.
- To ty...
- Nie, oczywiście, że nie
spałam z każdym napotkany chłopakiem. Ale Liliane wyznawała zasadę RZR - Rozkochaj,
Zdobądź, Rzuć. I cóż... Trudno ukryć, przez pewien czas to było moim mottem.
Ale teraz wszystko gruntownie się zmieniło.
- Jak to?
- Dużo się stało.
Przeprowadziłam się do Anglii i w ogóle.
Weszli do zamku, a potem
do PW.
- Idziesz do dormitorium? -
spytał Syriusz.
- Tak, a co?
- Ja też idę. Chodź - przepuścił ją w drzwiach.
- Ja też idę. Chodź - przepuścił ją w drzwiach.
Doszli do niewielkiej
klatki z napisem KLASA 5. Mil uśmiechnęła się.
- Miło spędziłam czas.
Dziękuję.
Wspięła się na palce i
delikatnie musnęła jego wargi.
- Do zobaczenia, Syriusz.
- pchnęła drzwi z napisem DZIEWCZYNY i po chwili już jej nie było.
Biedny Syriusz stał tam
jeszcze dobre 10 minut, trzymając rękę przy ustach i patrząc w drzwi.